niedziela, 18 maja 2014

Sezon 2 - Rozdział 75 - Upadek

Ktoś z rodziny Galindo
będzie miał mały wypadek w domu...
Kto to będzie?
Dowiecie się czytając rozdział! ;)
♫ Piosenka na dzisiaj ♫
W końcu spałam spokojnie... Miałam przy sobie swojego ukochanego i wiedziałam, że już żadna Clarisia, Jackie czy Ami w nocy mnie nie nawiedzi... Około ósmej nad ranem się trochę przebudziłam, ale zdziwiło mnie jedno... Pablo się do mnie nie przytulał. Leżałam do Niego tyłem, więc postanowiłam się obrócić do Niego przodem.
- A gdzie się podział mój Pablo? - przewróciłam się na drugi bok.
- Ekm... Twój Pablo jest w kuchni, na dole.
Szybko z przestraszenia usiadłam i otworzyłam szeroko oczy. Uff... Całe szczęście w drzwiach stał tylko Edward.
- Człowieku, wiesz jak mnie wystraszyłeś?! - spytałam. - Myślałam, że to znowu ta cała Clarisia.
- No dzięki... Pocieszyłaś mnie...
- Ale że niby co?
- A niby w taki sposób powiedziałaś mi, że mam głos, jak baba... Tfu, znaczy dziewczyna.
- Może inaczej... - powiedziałam. - Ona ma głos jak facet. Gniewasz się nadal, czy już nie? - uśmiechnęłam się.
- Nie, no... Już się nie mogę gniewać... - usiadł koło mnie i się przytuliliśmy.
Nagle rozległ się głośny krzyk Pabla. Wołał nas na śniadanie.
- Idź już. - powiedziałam do brata mojego męża. - Ja znajdę szlafrok i już schodzę.
- Okej. - powiedział wychodząc.
Poszłam do łazienki. Na wieszaku wisiał mój różowy szlafrok. Założyłam go na siebie, stanęłam przed lustrem, poprawiłam sobie trochę włosy, aby nie przeszkadzały mi w jedzeniu posiłku i weszłam na schody. Miałam na nogach swoje ulubione, pluszowe kapcie. Zaczęłam schodzić tak, jak codziennie, czyli swoim tempem. Lecz tym razem stało się coś innego niż zwykle... Przewróciłam się, a raczej poślizgnęłam... Zjechałam z drugiego stopnia od góry, na sam dół. Słychać było jak po drodze się turbuję zjeżdżając.
- Angie! - nie potrafiłam rozpoznać kto to powiedział.
- Co się stało? - krzyknął ktoś jeszcze inny.
- Możesz do mnie tutaj zejść? - słyszałam to coraz inne głosy.
- Po co? - to było ostatnie co usłyszałam...
Później poczułam tylko mocny ból w brzuchu i zobaczyłam swoje światełko w tunelu...

(...)
- Angie, nie! Proszę nie odchodź, kocham Cię!
- Nie zostawiaj nas tutaj samych!
(...)
- Panie doktorze, proszę robić co się da. Ona musi żyć!
(...)
Otworzyłam oczy... Nie miałam na nic siły... Byłam cała niemrawa... Poczułam, że ktoś trzyma mnie za rękę. Ruszyłam głową lekko w prawo, a później w lewo. Pablo siedział przy moim łóżku i to właśnie On trzymał mnie za rękę. Wyraźnie był przybity... Nawet wydawało mi się, że spłynęło Mu po policzkach parę łez...
- Nie płacz... - powiedziałam,  a On spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Jak dobrze, że już się obudziłaś Angie... - powiedział, ale nadal smutnym tonem.
Chciałam sobie przetrzeć oczy, a robiąc to, poczułam, że mam na czole bandaż...
- Co się stało? - zapytałam.
- Jak spadłaś ze schodów uderzyłaś rozcięłaś sobie głowę o barierkę i straciłaś przytomność... - powiedział przybliżając się do mnie. - Ale już wszystko dobrze... - pocałował mnie w policzek. - Jestem tutaj z Tobą kochanie...
- Pablo, dlaczego mówisz takim smutnym głosem? Czy coś się stało...?
- Właściwie, to ja powinienem Ci to powiedzieć zanim zrobi to lekarz... Otóż...
Lecz oczywiście w tej chwili do mojej sali wszedł lekarz, przez co mój mąż zamilkł... Pierw popatrzył w te różne sprzęty, do których byłam przypięta. Połowę z nich mi odpiął. Później dał mi jakiś zastrzyk, a na końcu zaczął ze mną rozmawiać.
- Panno Angeles...
- Tak?
- Mam dla pani złe wiadomości...
- Słucham...
- Pani dziecko... Ono jest martwe...
Pierwsze co mi przyszło do głowy, to myśl o tym, że Martina jest martwa, ale przecież co ona miała do tego? Podczas tego wypadku siedziała w salonie... Dopiero po chwili zrozumiałam o co chodzi...
- To, które nosiłam w sobie, tak? - upewniłam się ze smutkiem i łzami w oczach.
- Tak... - lekarz wyszedł i zostawił mnie samą z Pablem w ciszy...
Zaczynałam coraz bardziej płakać...

Dzisiaj rozdział taki trochę dramatyczny.
Mam nadzieję, że nie popsułam Wam za bardzo humoru ;P.

Papa! Muszę szykować się do szkoły! ;*
bloggerka

4 komentarze:

  1. Ojeju ;~; Smuteg. (tak entuzjastycznie XD) Dobrze, że nie Martina ;w; To drugie dziecko jakoś przeżuję XD Ta, wiem, podła jestem ;-; Czekaj, czekaj... Jeżeli się nie mylę to Angie już drugi raz poroniła... prawda? Albo to nie u ciebie... Tak to jest, jak się czyta 10 opowiadań o Angie naraz XDD
    No nic. Czekam na next i życzę weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa... xD.
      Rzekomo poroniła Martinę tam w którymś rozdziale ;D.
      Dzięki, wzajemnie. <3

      Usuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)