czwartek, 1 maja 2014

Sezon 2 - Rozdział 61 - Pablo w szpitalu...

Tytuł Was już wystarczająco nastraszył? ;)
Zapraszam do lektury! ;D
Pablo dzień, w dzień wychodził z domu wcześnie z rana, a wracał późno wieczorem... Rozumiem, że musiał, bo razem z Antoniem chcieli jak najszybciej odbudować nasze ukochane Studio, co, jak łatwo się domyślić, nie było taką łatwą sprawą... Spłonęło ono doszczętnie... Nie zostało po nim nic więcej, niż popiół. Chodzili po urzędach, obliczali koszty, wynajmowali robotników... Najbardziej niekorzystne dla nich było to, że nie mogli teraz pobierać opłaty od uczniów, za uczestniczenie w zajęciach, bo przecież nie było żadnych lekcji, a w tej chwili Studio bardzo potrzebowało pieniędzy. Każdy doskonale o tym wiedział. Uczniowie, chcieli nam pomóc i zbierali pieniądze. Trochę zebrali, ale to była 1/8 tego, co potrzebowaliśmy. Mimo tego, byliśmy im bardzo wdzięczni.
Parę dni po powrocie Agaty do Buenos Aires, Pablo znowu wyszedł załatwiać wszystkie sprawy. Dzień mi mijał w zwykłym, wolnym, przeciętnym tempie... Byłam z Edwardem, Michaelem i Martiną na spacerze, w Parku... Czas płynął coraz szybciej i szybciej... Lecz zaczął on gwałtownie zwalniać, gdy wróciliśmy już do domu... Była godzina 20. Umyłam się, umyłam córkę, położyłam ją do łóżeczka, a następnie sama położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać książkę. Oczy coraz bardziej mi się zamykały, a mojego męża jeszcze nie było... Zaczęłam się martwic... Zerknęłam na zegarek... 21:58. "Dlaczego Go jeszcze nie ma?" - pytałam się sama w myślach. Dosłownie minutę później, mój telefon komórkowy zadzwonił. Zerknęłam na ekran... Dzwonił obcy numer...
- Halo? - odebrałam.
- Dzień dobry. Czy rozmawiam z panią... Angeles Galindo?
- Tak. Czy coś się stało?
- Witam, z tej strony dr. Gomez. Chciałem panią poinformować, iż pański mąż, Pablo Galindo, leży u nas w szpitalu...
- On?! - zdziwiłam się. - Co On tam robi!?
- Proszę pani... - zaczął. - Nie będę tego tłumaczył pani przez telefon... Jakby pani mogła tutaj przyjechać? Wytłumaczyłbym wszystko pani osobiście?
- Oczywiście... - odpowiedziałam z lekkim szokiem.
Rozłączyliśmy się. Ta wiadomość nie docierała do mnie... Starałam się skopić na przebieraniu, w ubrania, albo chociaż na czymkolwiek innym, lecz nie mogłam. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie jeszcze ekspresowej kawy, bo wiedziałam, że to będzie dłuuuga noc... Nagle usłyszałam czyjeś kroki na schodach... Wiedziałam, że to będzie ktoś z naszych "lokatorów" mieszkających obecnie u nas. Nie myliłam się. Był to tata Pabla.
- Hej, Angie... - przywitał się zaspany. - Co jest? Jeszcze nie śpisz?
- Nie...
- Aaa... Bo jeszcze mój syn nie wrócił, tak? Zobaczysz, dwie, ty minuty i wróci do domu.
- Michael... - zdecydowałam się mu powiedzieć o szpitalu. - Pablo właśnie wylądował w szpitalu i muszę tam do Niego jechać...
Widziałam po jego twarzy, że z początku także nie mieściło mu się to w głowie. Nie dziwię mu się. Martwił się o syna, tak jak ja, o męża.
- Muszę tam jechać! - powiedziałam wychodząc.
- Jadę z Tobą.
- Nie, Michael. Zostań. Popilnuj Martiny, proszę...
- Angie, ale to mój syn...
- Ale proszę... Boję się ją zostawić pod opieką Agaty. Jak On tam zostanie, to obiecuję, że zawiozę Cię do Niego z rana...
- Przysięgasz?
- Przysięgam...
- Dobrze, jedź już. - odpowiedział. - Tylko nie siedź tam u Niego za długo.
- Dobrze, tato. - uśmiechnęłam się.
Wyszłam z domu i jechałam, jak najszybciej do szpitala, tam szybko dopadłam doktora, który do mnie dzwonił. Szybko zaczęłam z nim rozmawiać. Dowiedziałam się, że mój mąż przechodził przez ulicę i potrącił Go jakiś alkoholik, jadący samochodem. Stracił przytomność.
- Kiedy się obudzi? - zapytałam się.
- Nie wiadomo... Za godzinę, dwie... Może za miesiąc, rok...
- Rok?!? - myślałam, że to najgorszy dzień w moim życiu...

Krótki, bo okropnie mi się chce spać. ;)
Jakoś nie umiem napisać od razu, dobrego rozdziału.
Zawsze przed dodaniem muszę go poprawić.
Raz bardziej, raz mniej, ale zawsze... O.o

Tak więc, dobranoc kochani!
Słodkich snów!
Mam nadzieję, że uda nam się jutro zobaczyć! :*
bloggerka

Ps. Spoiler rozdziału 62 wstawię jutro przed samym wyjazdem ;).

6 komentarzy:

  1. Super rozdział,szkoda że Pablo w szpitalu :( masz go szybko ozdrowić :D
    zapraszam do mnie :)
    http://dielarilovestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa co będzie się działo dalej. Bardzo fajny rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Śpiaczka?!! Nieeee, no chyba sobie jaja robisz, obudz mi Pabla! ;d

    OdpowiedzUsuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)