Wczoraj pożegnaliśmy się z Edwardem...
A dzisiaj? Czyżby z Michaelem?
A tego dowiecie się
czytając rozdział ;).
Zapraszam!
Dobra... Edwarda już nie ma tak blisko nas... Musiałam się z tym pogodzić, chociaż, nie będę ukrywać, że trochę mi to przeszkadzało... Bo tak to zawsze miałam z kim pogadać, gdy Pabla nie było w domu... Co prawda, z Michaelem też się dało, ale jakoś przyjemniej rozmawiało mi się z Edwardem. Może dlatego, że jest prawie w moim wieku? Odczuwałam jego brak, ale musiałam przecież w końcu zaakceptować jego brak... Któregoś raz, mój mąż musiał wyjść, bo (jak zwykle) chodziło o Studio. Z jednej strony cieszyłam się tym, ponieważ im szybciej i częściej będzie wychodził, tym szybciej odbudujemy Studio, ale oczywiście, nie miałam co robić. Na dworze nie było za ciepło, a nawet lekko kropiło, więc nie mogłam nigdzie wyjść, a nawet jeśli, to nie miałam ochoty. Zapukałam do pokoju taty Pabla i gdy usłyszałam proszę, weszłam do środka, a tam zobaczyłam... to samo co u Edwarda parę dni temu... mnóstwo ubrań na łóżku, walizkę...
- Hej, Michael... - spojrzałam na jego łóżko. - Błagam, powiedz mi, że tylko robisz pranie.- Niestety nie mogę tego zrobić...
- To znaczy, że ty teraz też znalazłeś mieszkanie i wyprowadzasz się, tak jak Edward, tak?
- Tak, właściwie Angie, to... Równo z Edwardem znaleźliśmy mieszkania, ale, że nie chcieliśmy Wam nic mówić, to stwierdziłem, że nie będę się wyprowadził tego samego dnia, co on...
- Aha, to kiedy zamieszasz to zrobić? - zapytałam ze złością.
- No teraz, zaraz, kiedy skończę się pakować...
Musiałam coś wymyślić, żeby został tutaj chociaż do przyjścia Pabla. Nie chciałam, aby on też teraz odchodził... Wolałabym, żeby oni oboje zostali jeszcze w naszym domu... Chociaż parę tygodni... Ale te parę godzin, do przyjścia Pabla, to byłoby wystarczająco dużo czasu, żebym coś wymyśliła... Coś oryginalnego...
- A nie zaczekasz chociaż na Pabla? - spytałam. - Na pewno chciałby się z tobą pożegnać.
- Tak mówisz?
- No pewnie. Przecież bardzo cię polubił od tamtej rozprawy w sądzie... - na chwilę przestałam mówić. - Przepraszam, nie powinnam ci o tym przypominać.
- Okej... Przyzwyczaiłem się do tego, że spędziłem rok w więzieniu. Jest mi trochę wstyd, ale umiem o tym mówić z dystansem.
- To co? Zaczekasz na mojego męża? - zapytałam.
- Skoro tak bardzo nalegasz... - odpowiedział.
- To super. To ty tutaj zostań i pakuj się dalej, a ja skoczę do sklepu i kupię coś specjalnego na kolację. Trzeba cię będzie honorowo pożegnać.
- Oj, tam... Już nie przesadzaj... Że niby kim ja takim byłem? A po za tym nie wyprowadzam się gdzieś daleko, do Rosji, tylko raptem parę ulic dalej!
- No, tak, ale nie zabronisz mi chyba ugotować lepszej kolacji.
- Spoko, wygrałaś... - odpowiedział.
- Idę. Jak coś, Martina jeszcze śpi w sypialni. Jakby się obudza, to daj jej mleko, ale raczej zdążę wrócić.
Pół godziny później wracałam do domu razem z Pablem. Poszłam do miejsca, w którym znajdowało się Studio i zgarnęłam Go stamtąd. Nie był z tego za bardzo zadowolony, ale jak wysłuchał mnie, przyśpieszyliśmy tempo do domu. Nie potrafiliśmy wymyślić argumentu na tyle mocnego, aby on dłużej został u nas...
- Rozumiesz? Wczoraj Twój brat, a dzisiaj tata...
- Przynajmniej się trochę luźniej w domu zrobi.
- A wiesz, co ja o tym sądzę?
- Niech no zgadnę... "Będzie bez niego nudno!"
- A żebyś wiedział! Edward się wyprowadził, Michael się wyprowadzi... Trzeba coś wymyślić, żeby został!
- Angie, przecież to jest dorosły facet!
- Tak, ale to jednocześnie jest Twój tata! - odparłam. - A po za tym, teraz rzadko będziesz w domu... Tak to miałam przynajmniej do kogo buzię otworzyć, a teraz? Będę gadała do ścian i pomyślisz, że jestem jakaś psychopatyczna...
- Po pierwsze: nie pomyślałbym, że jesteś psychopatyczna. Po drugie: w sumie, to dlaczego by go nie zatrzymać w domu? Jest w domu przyjemniej, gdy wracasz po ciężkim dniu pracy i tyle osób cię wita w twoim, własnym domu...
- To co mu powiemy? - zapytałam, gdy weszliśmy na naszą ulicę.
- Powiemy mu w prost, żeby się nie wyprowadził.
Nagle z tyłu wyjechała taksówka, która zatrzymałam się przy naszym domu. Ja i Pablo podbiegliśmy do niej, bo byliśmy pewni, że to sprawka Michaela.
- O, jak dobrze, że już jesteś! Widzę, że przyprowadziłaś Pabla! - powiedział. - Wiem, że miałem zaczekać, ale no cóż... Będę już leciał.
- A kolacja pożegnalna? - wiedziałam, że to i tak go tutaj nie zatrzyma.
- Zjecie sobie sami. Do zobaczenia dzieci.
- Musisz się wyprowadzać? - spytałam w prost.
- Przecież cały czas Wam przeszkadzałem...
- Nie... Niby kto tak powiedział? - zapytał Pablo.
- Ostatnio nikt... Ale widziałem, że jak przyszedłem do Was, jak wyszedłem z więzienia to nie byliście z tego za bardzo zadowoleni...
- Bo Pablo bał się, że znowu coś odwalisz. - palnęłam. - Ale my naprawdę chcemy żebyś został.
- Nawet jeśli bym chciał, to muszę Was zostawić...
- Dlaczego?
- Bo musicie nauczyć się odpowiedzialności. - powiedział, pocałował mnie w czoło i wsiadł do taksówki, która bardzo szybko ruszyła z miejsca...
Starałam się zachować łzy w sobie, lecz nie potrafiłam... Pierw pojedyncze spływały mi po policzkach, a później, (jak to Pablo nazywa) wodospady... Już wiem, co odczuwali moja matka, czy German, gdy ja się wyprowadziłam... Pomyślałam chwilę i stwierdziłam, że przeprowadzki są smutne i przygnębiające...
I co? Pablo i Angie zostali sami w domu ;P.
Co dalej będzie?
Dowiecie się niedługo ;).
Dobranoc! <3
bloggerka
Oj, wyczuwam sceny 18 plus w następnym rozdziale. ;) Czekam na next. :)
OdpowiedzUsuńPS: Wpadnij do mnie, dzisiaj premiera. :D
Wiem, wiem, pamiętam ;).
UsuńWpadnę i skomentuję, ale co do tego drugiego,
to nie wiem kiedy, ale na pewno to zrobię. :P
Dlaczego wszyscy się teraz wyprowadzają?
OdpowiedzUsuńCzekaj aż Martina będzie się pakować to Angie chyba się powiesi xddd
Prędzej Pablo, bo ja go widzę w roli ojca,
Usuńpodobnego do Germana, więc... ;D.