sobota, 31 maja 2014

Sezon 2 - Rozdział 86 - Serio...?

Ktoś dzisiaj odwiedza rodzinę Galindo!
Kto to taki?
Przekonacie się czytając rozdział! ;)
Zasnęło mi się na kanapie. Obudził mnie dopiero odgłos otwierających się drzwi. Zerknęłam na zegarek... No super... Zasnęłam około drugiej w południe, a była... trzecia w nocy! Jak ja to zrobiłam? Nie mam bladego pojęcia. Wstałam z kanapy i podeszłam do mojego męża.
- Wiesz kto mnie wczoraj wieczorem "odwiedził" w domu? - zapytałam.
- Pewnie Edward, albo Michael.
- Nie...
- No to kto, w takim razie?
- Właśnie nikt! Siedziałam cały dzień sama w domu i nudziłam się jak nie wiem! A to wszystko to Twoja wina!
- Dlaczego?
- Bo przygarnąłeś swoją rodzinę do nas!
- I to źle? Miałem ich zostawić bez pomocy?
- Nie. Czy ja powiedziałam, że to źle? Chodzi mi o to, że jak ich przyjmowałeś do domu, to kazałeś im znaleźć sobie mieszkania, bo nie będą tutaj wiecznie mieszkać!
- No wiem... Przepraszam... - odparł. - Też mi teraz bez nich tak jakoś nudno... Nawet nie zdaję sobie sprawy, jak Ty się musisz czuć. Przesiadujesz sama godzinami w tym wielkim i pustym domu...
- Z Martiną.
- Tak, ale co z nią porobisz? No nic... Chyba, że akurat nie śpi, to jest szansa, że się z nią powygłupiasz.
Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Oboje spojrzeliśmy na siebie z dziwnymi minami. Kto normalny o trzeciej nad ranem pukałby do naszych drzwi? No chyba raczej ani Edward, ani Michael, ani Violetta. Spojrzeliśmy przez dziurę w drzwiach. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom... Otworzyłam drzwi.
- Co ty tutaj robisz?! - zdziwiłam się.
- Przyszłam z Wami porozmawiać...
To była Jackie... Wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle... Rozpuściła włosy... Już nie miała tego swojego koka...
- O czym ty chcesz z nami gadać? Ja nie mam nic ci do powiedzenia!
- Chciałam Was przeprosić...
- Czekaj, czekaj... Wyszłaś już z więzienia? - spytałam.
- Tak. Za dobra sprawowanie. - yhy, na pewno.
- Streszczaj się. Wiesz która jest godzina? - nie pozwoliłam Pablowi dojść do głosu.
- Tak... - odpowiedziała. - Przepraszam Was... Gdy byłam zamknięta uświadomiłam sobie, jak bardzo się kochacie i nic nie jest w stanie rozwalić Waszej miłości... Nawet, gdyby był koniec świata i to od Waszego rozstania zależałyby jego dalsze losy... Pablo, masz bardzo... - tutaj zatrzymała się na chwilę. - ... uroczą żonę, a Ty Angie... - zwróciła się do mnie. - Masz bardzo uroczego, przystojnego, zabawnego, cudownego męża... Pablo, naprawdę taki jesteś. - podeszła do Niego bliżej i przytuliła Go.
On popatrzył się na mnie wzrokiem - "Pomocy! Nie wiem, co robić!" Nie czekałam dłużej i wybuchnęłam złością.
- Nie, ja już tego mam dość!  Niby to ja zdradzam Pabla, a tu każda się do Niego przystawia!
- Uspokój się. - powiedziała Jackie. Chyba chciała jeszcze coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam jej.
- Dzwonię na policję!
Wtem ona zniknęła z naszego domu, jak gdyby nigdy nic... Ponownie spojrzeliśmy się na siebie z Pablem z minami, jakich nigdy w życiu nie widzieliśmy, a następnie zaczęliśmy się głośno z tego śmiać. Nie wiadomo, dlaczego. Obudziła się przez to nasza córka. Pocałowaliśmy się i poszliśmy ją uspokoić.

Dzisiaj też niestety krótko, ale zaraz wyjeżdżam, więc musiałam się pospieszyć :/.
Jutro raczej też będzie rozdział gdzieś takiej długości,
ponieważ mam w poniedziałek decydujący o mojej ocenie na koniec - test z matmy.

Do zobaczenia jutro!
bloggerka

3 komentarze:

  1. Rozdział bardzo fajny. Życzę powodzenia na teście. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha podoba mi się ta scena z Jackie! xd
    Wyobrazilam sobie nawet, jakby to wygladalo w serialu :p

    OdpowiedzUsuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)