poniedziałek, 26 maja 2014

Sezon 2 - Rozdział 82 - Mam szansę?

Jak myślicie, co powie Diego? ;P
Dobra, już nie przedłużam.
Zapraszam :).
- Diego, dokończysz w końcu zdanie? - poprosiłam.
- Tak, jasne. Otóż okazało się, że mój tata, jak stał się o nim rozgłos, zaczął używać ksywki, bo za bardzo nie podobało mu się, jak mówiono do niego Gregorio, gdy miał dwadzieścia lat... Zawsze podobało mu się imię Pablo. Dlatego też miał taką ksywkę artystyczną.
- Okej, ale... Skąd to "G." w pamiętniku? "Zakochałam się... Pablo G. <33"?
- To "G.", to także było do nazwy. Czytano je po angielsku, czyli, jak się łatwo domyślić, Gregorio na czas występów zamieniał się w Pabla Dżi*.
- Skąd to wiesz...? - zaczynałam nie wierzyć w to, co słyszę.
- Właśnie Gregorio mi to wytłumaczył... - odpowiedział. - Angie... Przepraszam... Wiele swoimi słowami namieszałem w Twoim życiu... Sądziłaś, że Pablo zdradził Cię, gdy byliście młodzi...  Namieszałem tutaj bardzo wiele... Aż za... Ych! Jestem totalnym idiotą! - krzyknął. - Wiem, że głupie słowo 'przepraszam' tutaj za dużo nie działa... Twój mąż sądzi, że już go nie kochasz... Ech...
Musiałam go pocieszyć. To prawda, byłam na niego wściekła, ale przynajmniej miał odwagę powiedzieć mi prawdę. Nie każdy by się na to zdecydował.
- Diego, nie przejmuj się... - powiedziałam z załamanym głosem. - Będzie dobrze...
- Tak, ale... Czy dasz jeszcze radę to wszystko odkręcić? - spytał.
- Raczej tak... - odparłam. - W każdym razie będę próbowała zrobić wszystko, co w mojej mocy.
- Może ja jakoś mogę pomóc? - zapytał ze smutkiem w oczach. - Zrobię wszystko, żeby pomóc Ci to odkręcić.
- Na razie spróbuję sama... - odpowiedziałam. - Ale dziękuję.
- Jestem Ci to winny... - powiedział. - To ja będę już lecieć... Papa... Powodzenia. Na pewno się przyda.
- Cześć, Diego. Do zobaczenia. - zatrzasnął drzwi.
"Dobra... Angie... weź się w garść..." - pomyślałam. - "Jeśli cię kocha, to pozwoli ci wrócić... Jeśli nie, to znaczy, że nigdy Mu na tobie nie zależało..."

Godzinę później stałam pod swoim, a raczej Pabla domem. Miałam ze sobą walizkę. Wyszłam z domu Germana, gdy nikogo tam nie było... Wiem, zachowałam się źle, lecz zostawiłam tam kartkę.
Kochani!
Przepraszam, że znowu namieszałam.
Zrozumiałam, że kocham Pabla
i, że nie potrafię żyć bez Niego.
Wiem, miałam z Wami zostać,
ale niestety tak wyszło...

Jeszcze raz przepraszam.
Wasza Angie.
Mam nadzieję, że nie obrażą się za to, bo w końcu musiałam się trochę pospieszyć, zanim Pablo rozmyśli się całkowicie... Zanim dojdzie do Niego, że "przestałam" Go kochać... Stanęłam przed furtką. Nie chciałam dzwonić dzwonkiem... "Chwila, chwila... Przecież tutaj powinien być klucz!" - przypomniało mi się o skrytce na klucz, w razie, jakby któreś z nas o nim zapomniało. Sprawdziłam tam... Jest. Kluczyk był w naszej skrytce. Otworzyłam nim furtkę i weszłam na podwórko. Niestety, drzwi od domu były zamknięte. Wtedy już musiałam zapukać... Otworzył mi mój mąż. Był nieco zdziwiony.
- Angie... ?
- Tak. Patrzysz się na mnie, jakbym była duchem, a przecież nim nie jestem. - uśmiechnęłam się.
- No tak, ale chodzi o to, że... nie spodziewałem się Ciebie tutaj...
- A tak wpadłam. Mogę wejść? - miałam już obmyślony ścisły plan działania.
- Jasne... - przesunął się.
Zdziwiło mnie jedno. Dlaczego nie dodał tekstu "to twój dom" czy coś w tym stylu? Weszłam, ale walizki zostawiłam na zewnątrz. Postawiłam je tak, aby Pablo ich nie widział otwierając mi drzwi. Usiadłam w kuchni, przy stole.
- Co tam u Ciebie? Kawy, herbaty? - pytał.
- Możesz mi zrobić herbaty, proszę.
- No i opowiadaj, co tam u Ciebie słychać? Jak tam Twoje nowe życie, co?
- Wiesz Pablo, ostatnio czytałam bardzo fajny romans...
- Pewnie zaraz powiesz mi, o czym on był. - uśmiechnął się słodko.
Podał do stołu napój i usiadł tak, jakby był czymś bardzo zmęczony, ale mimo to wyglądał tak, jakby miał mnie słuchać z wielką uwagą. Opowiedziałam Mu całą fabułę, którą oczywiście wymyślałam na bieżąco... Ale gdyby ktoś głębiej się w to wciągnął, to zobaczyłby odzwierciedlenie mojego życia oraz Pabla...
- No i zakończyło się to nieszczęśliwie... Ana zerwała z Przemkiem <imiona głównych bohaterów "powieści Angie ;D> tylko dlatego, że stwierdziła, że kiedyś ją zdradził, ale mimo to, bardzo Go kochała... I nigdy nie przestała... Umarła w samotności, bo nie chciała się już z nikim więcej być... - kończyłam opowieść. - A muszę Ci powiedzieć, że ta historia strasznie przypomina mi...
W tej chwili zadzwonił mojemu mężowi telefon... Nie spodziewałam się, że właśnie to usłyszę.
- Hej kochanie... Wiesz, dzwoniłem, bo chciałem poprosić cię, abyś kupiła czerwone wino jak będziesz do mnie szła. Upichcilibyśmy spaghetti na kolację...
Sądziłam, że świat już się skończył... Nie mam po co żyć... Największy sens mojego życia właśnie stracił na wartości...
- Przepraszam, Angie. - wrócił do kuchni. - No więc, co Ci ta historia przypomina?
- A wiesz, już nie ważne. - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. - Muszę lecieć. Papa.
- Tak nagle? - zdziwił się. - Chociaż dokończ to zdanie...
- Nie... - powiedziałam przy drzwiach. - Nie będę Ci przeszkadzała... Słyszałam, że masz gości, więc... Twoje kochanie do Ciebie przyjedzie... - powiedziałam ze łzami w oczach. - Ta historia przypomina mi nas... Z tymże nie chcę, aby skończyła się w podobny sposób... - mruknęłam, lecz sądziłam, że On tego nie usłyszy.
Jednak On usłyszał i zobaczył moje łzy.  Złapał mnie za rękę i obrócił tak, że przyległam do drzwi pod wpływem Jego ciężaru. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Czułam każdy Jego oddech na mojej buzi. Zamknęłam oczy... Nasze usta z każdą chwilą były coraz bliższe pocałunku, aż w końcu złączyły się... Pierw powoli i delikatnie... Później coraz szybciej i gwałtowniej... Tak bardzo za tym tęskniłam... Ogarnęło mnie pożądanie... Całowaliśmy się tak szybko, że ja ledwo zdołałam złapać powietrze w płuca. Pablo złapał mnie za uda, a ja nogami Go objęłam i przeniósł mnie na kanapę, która była w salonie. Położył mnie na niej, a następnie On, położył się na mnie. Całowaliśmy się tak samo szybko, jak wcześniej.
- Rzeczywiście interesujący... Nie dziwię się, że skłonił Cię do przemyśleń. - odparł mój mąż w międzyczasie.
- Wyobrażasz sobie, co by było, gdybym miała takie życie jak ona? - odpowiedziałam z uśmiechem.
Zaczęliśmy zwalniać tempo. Gdy ja skończyłam Go całować, On jeszcze chwilę dotykał mnie swoimi ustami po policzkach oraz szyi. Później zamieniliśmy się stronami. Ja leżałam wtulona w Niego...
- No, powiedz mi jeszcze raz, jak to się skończyło?
- Umarli za sobą z tęsknoty...  Uff... Całe szczęście, tacy nie jesteśmy.
- No... Nie chciałbym być na jego miejscu, a wiedz, że byłem blisko.
- Naprawdę?
- Tak... Okropnie tęskniłem za Tobą... Nie mam pojęcia, jak jeszcze sobie z tym radziłem... Cały świat mi się zawalił odkąd Ciebie nie było przy mnie...
- Uświadomiłam sobie wtedy jedno... - odparłam. - Że naprawdę Cię kocham i, że nic nie może mnie z Tobą rozdzielić, bo nie chcę żyć tak, jak w tej książce... - pocałowaliśmy się, jeszcze raz...

* - tak się tylko upewniam... Tak się czyta literę "G" po angielsku, prawda? :P

Happy end Pangie ;D. Mówiłam?
Mam nadzieję, że się podobało ;).
Jupi! Rozdział dłuższy i przed dwunastą.

"Piosenka na dzisiaj" - nowa piosenka Sharon <3.
Co sądzicie? Jak kilka razy przesłuchałam, wpadła mi w ucho ;).

Dobranoc kochani! ;*
bloggerka

4 komentarze:

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)