poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 58 - Wydostanę się stąd!

Dla mojej znajomej.
Nie będę zdradzała jej imienia,
gdyż mój blog czyta inna koleżanka
i nie chcę, aby dowiedziała się, 
dla kogo jest ten rozdział.
Ja i Ami siedziałyśmy w miarę spokojnie i rozmawiałyśmy sobie szeptem. Zwierzałyśmy się ze swoich sekretów, problemów... Poczułam się tak, jak bym znowu była w podstawówce... Znalazła prawdziwą przyjaciółkę... Taką od serca... Mimo, że byłyśmy uwięzione i mógł nas ktoś znaleźć i tak czułam się swobodnie rozmawiając z nią. Nie czułam strachu. Sądziłam, że to może już być przyjaźń na całe życie.
- A w kim się kochałaś w szkole? - zapytałam.
- Hm... Najbardziej, to podobał mi się w szóstej klasie taki...
W tej chwili mojej nowej znajomej przerwał koleś, który nas porwał. Właśnie wszedł do pomieszczenia.
- Macie. - podał nam po butelce wody. - Ja wychodzę, ale wiedzcie, że na dole jest ochroniarz, który was pilnuje, a jak tylko dowiem się, że któraś z was próbowała uciec to pożałujecie oby dwie! - powiedział i wyszedł.
- Ami, rozumiesz to? On wyszedł. Możemy spróbować uciec!
- Ciszej Angie, bo jeszcze to usłyszy... Ja nie ruszę się stąd...
- Dlaczego?
- Jestem przykuta do ściany!
- Ja się stąd wydostanę, pójdę po pomoc i Ci pomożemy.
- Obiecujesz?
- Tak. Ja i mój mąż Ci pomożemy.
- Ale którędy ty chcesz wyjść? Przecież drzwi są zamknięte.
- Oknem.
- Dziewczyno, czyś Ty zgłupiała? Jesteś w ciąży!
- No i co?
- Tutaj jest tylko okno dachowe i najprawdopodobniej jesteśmy na strychu!
- Ale jeśli nie spróbuję stąd wyjść, to możemy tutaj zostać dopóki nikt nas nie znajdzie, a to może potrwać całe wieki! Co z tego, że noszę w sobie dziecko? Pewnie szybciej bym tutaj poroniła. Idę. - powiedziałam idąc w stronę okna.
- No dobrze, idź. Ale proszę, uważaj na siebie i na dziecko!
- Spokojnie, będę ostrożna. - powiedziałam wychodząc oknem.
Spokojnie wyszłam i zaczęłam się rozglądać. W okół siebie widziałam okolicę, której jak nigdy dotąd na własne oczy nie widziałam. Była bardzo piękna, jakby ktoś ją namalował...
- Angie, idziesz? - usłyszałam.
- Tak, tak...
Zeszłam delikatnie z dachu. Było to bardzo łatwe, gdyż był niski i nie stromy. Gdy tylko zeszłam wyszłam na chodnik i zastanawiałam się, w którą stronę mam iść. Zupełnie nie kojarzyłam tej okolicy, a najgorsza była moja obawa, że zostałyśmy wywiezione do innego miasta. Mogła bym tam stać i się tak zastanawiać, lecz na całe szczęście uświadomiłam sobie, że w każdej chwili nasz porywacz może wrócić i zobaczyć mnie stojącą na dworze. Postanowiłam biec przed siebie. Po dziesięciu minutach okolica wydawała mi się już całkiem znajoma i miałam rację! Skręciłam w prawo, a tam zobaczyłam... Studio! Akurat zetknęłam się z Pablem przy wyjściu.
- Pablo!
- Angie, gdzieś Ty była? Martwiłem się o Ciebie!
- Nie mam czasu na wyjaśnienia! Chodź szybko! Musimy jej pomóc!
- Ale komu?
- Powiem Ci po drodze. Chodź! - pociągnęłam Go za rękę.
Zaczęłam biec, a On za mną. Im byłam bliżej tego przeklętego budynku, tym bardziej się bałam, że spotkamy się z tym niedobrym człowiekiem, który uprowadził mnie i Ami, która stała się moją przyjaciółką. Po drodze opowiedziałam Pablowi o niej i o całej tej sytuacji. Dobiegliśmy do tego domu.
- Tutaj jest.
- Którędy wyszłaś?
- Tamtym oknem. - wskazałam. - Idziemy tamtędy?
- Chyba nie mamy innego wyjścia...
Zaczęliśmy się wdrapywać na dach. Pablo chodził za mną jak cień, żebym tylko nie spadła i nie uszkodziła naszego maluszka. Gdy doszliśmy do okna zapukaliśmy w nie, a Ami otworzyła je, lecz, kiedy tylko weszliśmy do środka otworzyła buzię ze zdziwienia i zapytała:
- Pablo?
- Ami? To Ty?
- Tak. Angie to Twoja żona?
- Tak, pobraliśmy się dwa miesiące temu...
- Skąd wy się znacie? - zapytałam.
- Z podstawówki... - odpowiedziała moja przyjaciółka, która nie odrywała wzroku od oczu mojego męża z wzajemnością. - Pablo, był moim chłopakiem...
Poczułam w sobie ogromny przypływ... zazdrości... Wiem, że mój Ukochany nigdy by mnie nie zdradził, czy zostawił, przecież On za bardzo mnie kocha, ale mimo wszystko... W ogóle myśl, że On mógł mieć inne dziewczyny niż mnie, dobiła mnie i to bardzo. Nie będę Mu robiła awantury w domu... Przecież, ja Go bardzo dobrze znam...
----------------------------------------------------------------------------------
Tak, tak... Wiem, wiem...
Angie wychodząca oknem - głupota :D.
Pablo i Angie chodzący po dachu - większa głupota ;D.
A tak w ogóle, to chyba łatwo zauważyć, że uwielbiam kryminały, co? :))

Moja wyobraźnia nie zna granic.

Przetrwajcie ten długi tydzień!
bloggerka


Ps. Skąd wybór dzisiejszej "Piosenki na dzisiaj"?
Otóż słuchałam jej do pisania rozdziału.

6 komentarzy:

  1. Nie będę się rozpisywać- świetny ;)
    Wkadł się tam tylko jeden mały błąd- napisałaś, że Ami była przykuta do ściany, a potem otworzyła je Angie i Pablo xD
    Czekam, czekam, czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otworzyła okno;) (sorry piszę na szybko).

      Usuń
    2. Chodziło o to, że była przekłuta do ściany,
      ale łańcuchem, który był długi i dzięki temu mogła otworzyć okno :))

      Usuń
    3. Oczywiście, tak ja sobie to wyobrażałam :D

      Usuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)