I nareszcie, jest! Wymarzony dzień tygodnia! Sobota! Czekałam na nią przez cały tydzień! Przez to całe zamieszanie z Y-Mix nie miałam na nic czasu... Na Pabla, na Violę i co najważniejsze... na odpoczynek! Ten dzień planowałam spędzić w jak najbardziej leniwy sposób. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i przykryłam kocem...
- To może pójdziemy gdzieś dzisiaj? - zaproponował Pablo.
- A nie możemy poleniuchować?
- Nie ma mowy! Trochę świeżego powietrza dobrze Ci zrobi.
- Jakbym słyszała swoją mamę dwadzieścia lat temu.
- No, to Twoja mama miała rację dwadzieścia lat temu. Ruszaj się. - złapał mnie za rękę i pociągnął.
Strasznie, ale to strasznie nic mi się nie chciało. Nie chciało mi się chodzić, nie chciało mi się ruszać, nie chciało mi się w ogóle myśleć, a mój mąż wyciągał mnie na jakieś spacerki!
- Dokąd planujesz iść, co? - zapytałam zakładając kozaki.
- Sam nie wiem.
- To po co mnie wyciągałeś z łóżka? Namyśliłbyś się, powiedział i byśmy poszli.
- Pójdziemy do parku, a jeśli zgłodniejesz to do Resto Band.
- O, tak. Zjadłabym stamtąd pizzę...
- Angie! Zero pizzy! Co najwyżej jakaś sałatka i sok owocowy.
- Pablo. - spojrzałam Mu w oczy. - Zmieniłeś się.
- Tak, Ty też i to bardzo... Nie do poznania, wręcz...
Chodziliśmy sobie po parku może z godzinę. Pablo chciał dłużej, lecz nie mógł już znieść mojego narzekania. "Wracajmy do domu. Zimno mi.", "Jestem głodna. Chodźmy już do Resto Band.". Teraz, po upływie czasu, zauważyłam jaka była ze mnie maruda. Gdy po godzinie, mój mąż, zdenerwował się moim marudzeniem, postanowił, że pójdziemy już do tego baru, abym się najadła i przestała Mu narzekać. Kiedy tylko usiedliśmy przy stoliku, podszedł do nas Luca i zapytał się, czy ma nam podać karty menu. Miałam mu odpowiedzieć, że tak, lecz Pablo wtrącił się i zamówił dla mnie sałatkę i wodę. Wtem ja, ponownie zaczęłam Mu narzekać. "Co? Sałatka i woda? Jak ja mam się tym najeść?". Gdy tylko brat Francesci przyniósł nasze, a raczej Pabla zamówienie, zaczęłam wymyślać różne pierdoły. "Pomidor jest za mało czerwony... Mam uczulenie na groszek...", ale, gdy tylko spróbowałam tej sałatki, okazało się, że nie jest taka zła i z wielkim apetytem całą zjadłam. Gorzej było z wodą. Nie lubię pic wody. Jest taka... bez smakowa. Uparłam się, że tego nie wypiję i koniec, kropka! Tu już mój mąż mi uległ i sam wypił wodę, a mnie kupił sok jabłkowy, którym z wielką przyjemnością popijałam, tą smaczną sałatkę. Gdy wstaliśmy od stołu i zaczęliśmy się ubierać, miałam ogromną nadzieję, że znowu mnie gdzieś nie wyciągnie, w związku z czym postanowiłam Mu podziękować, za tak przyjemy dzień.
- Dzięki za ten wspaniały dzień. Był fantastyczny.
- Widzisz, a tak nie chciałaś iść.
- Wracamy do domu? - zapytałam.
- Nie. Pójdziemy się jeszcze przejść.
- Ale mnie się tak nie chce!
- No dobrze... Wróćmy już do tego domu...
- To co? Gramy w "Scrabble"? - zaproponował Pablo ściągając kurtkę.
- "Scrabble"? Nie jesteśmy trochę za duzi?
- Nie można być za dużym na tę grę! Gramy?
- Ty sobie żartujesz, prawda?
- Nie. Mówię całkiem poważnie.
- To ja już wolę poleniuchować...
- O, nie! Nie ma mowy! Rano też tak mówiłaś, ale ja i tym razem nie dam Ci zbijać bąków na kanapie! Musisz coś robić!
- A od kiedy Ty się tak o mnie troszczysz?
- Od zawsze.
- Nie prawda. Aż tak to się nigdy nie troszczyłeś.
- Angie... Powiedzmy sobie szczerze... Jesteś już w ponad czwartym miesiącu ciąży...
- Cztery i pół miesiąca. - poprawiłam swojego męża.
- Tak, tak... Ja po prostu martwię się o naszego maluszka.
- Och, już nie musisz być taki troskliwy... - odpowiedziałam i pocałowałam Go w policzek.
----------------------------------------------------------------------------------
I co sądzicie o dzisiejszym rozdziale?
Rozdział napisany na "odwal się", gdyż strasznie nic mi się nie chciało,
ale stwierdziłam, że muszę się wziąć za pisanie.
więc dlatego Angie też jest taka leniwa :D.
Pozdrawiam
bloggerka
Bardzo przyjemny rozdział;-) Ale też wstaw jakąś akcje! Intrygi, zdrady, knowania, porwania... i żeby to ciągnęło sie przez kilka rozdziałów! Sorry mam jakas obsesję na punkcie długich akcji po przeczytaniu lektury Tristana i Izoldy;D
OdpowiedzUsuńNo ale trudno- czekam na nexta;*
Pozdrowienia dla weny! (Znowu wariuje...powód tylko dla mnie wiadomy xD)
Dzięki :).
UsuńWiesz co? Zaczęłam się Ciebie bać... :D
Wena też Cię pozdrawia xD
Udziela mi sie książka, u mnie to już norma;-) a że ta książka jest wyjątkowo dziwna...;-)
UsuńCzyli rozumuję, że tak książka się podobała, tak?
UsuńJa już nie myślę, bo w końcu dzisiaj środa i dwa dni do weekendu! xD
Niezbyt xD ona jest napisana baardzo dziwnym języku i dzieje sie w średniowieczu. No i jest to lektura;/ ale sa tam smoki magiczne napoje...no comment^.^
UsuńTeż nie przepadam, jak coś jest napisane
Usuńw takim dziwacznym języku.
Masz rzeczywiście dziwną lekturę... :)