czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 75 - List od Violetty

Ten rozdział został napisany...
dla Was wszystkich! :D
- Zobacz, to przyszło dzisiaj. - Pablo trzymał w ręku białą kopertę. Po charakterze pisma poznałam, że to list od mojej siostrzenicy.
- To od Violetty. Otwieraj.

Madryt, 27 październik 2013 r.
Kochana Angie! Kochany Pablo!
Jak pewnie wiecie, razem z Diego mieliśmy już dwa koncerty, przy których się
się świetnie bawiliśmy. Przyszło na nie dużo naszych fanów, mimo, iż bilety nie były najtańsze. Pozostał nam jeszcze jeden, którego jednocześnie nie możemy się doczekać, a jednocześnie nie chcemy, aby on nadszedł, gdyż będziemy musieli dwa dni później wrócić do domu.
Madryt to naprawdę wspaniałe miejsce i wspaniali ludzie. Praktycznie każdą
wolną chwilę spędzam na dworze razem z Diego. A to na spacerze, a to na rowerze... Jak na jesień temperatura jest bardzo ciepła, bo (co jest naprawdę zadziwiające) sięga 35 stopni Celsjusza! Każdy poranek, każde popołudnie i każdy wieczór jest ciepły. Tylko dwa razy padał wieczorem deszcz. Pewnie zastanawiasz się, co wtedy robiliśmy? Nie bój się - nie spędzaliśmy czasu przed telewizorem czy komputerem. Wybraliśmy się do pobliskich knajpek. Hiszpańskie jedzenie jest naprawdę smaczne i smakuje inaczej niż nasze. Jadłam tutaj takie rzeczy, jakich w Buenos Aires nigdy dotąd. Pamiętam, że ostatni raz byłam w Madrycie mając 9 lat. Byłam wtedy bardzo mała, w związku z czym teraz za dużo nie pamiętam. Próby na koncerty nie były wcale męczące, a raczej przeciwnie - świetnie się na nich bawiłam. Koncerty trwały półtorej godziny. Śpiewaliśmy razem piosenki ze Studio, oraz pokazywaliśmy krótkie scenki, jak to Marotti mówi? A, już wiem. Pokazywaliśmy krótkie scenki "Diegoletty". Nie mów o tym tacie, bo się zdenerwuje :). Pozałatwialiśmy parę rzeczy i udało nam się nakłonić, aby nasze koncerty były nagrane na video, gdyż panował zakaz używania komórek i aparatów na naszym występie (co moim zdaniem było bez sensu). Gdy tylko wrócę, od razu podrzucę Wam te trzy płytki, abyście sobie obejrzeli. Jedno, co pragnę Wam zdradzić w liście to, to, że za każdym razem, jak Diego śpiewał "Yo soy asi" (co do tej pory odbyło się tylko dwa razy) na sali rozlegał się krzyk "Beso!" ("Całuj!"). Musisz przekazać Marottiemu, że nie miał racji, gdyż on sądził, że wszędzie popularniejsza jest "Leonetta".

- Czyli dziewczyna tam się dobrze bawi... - przerwał Pablo.
- Mam nadzieję, że szybko wróci. Czytaj dalej.

No tak, cały czas Wam opisuję tylko o mnie, a pewnie zastanawiacie się jeszcze, co słychać u Beto, Gregorio czy Diego? Otóż powiem tak: Beto wreszcie pogodził się z tym, że Jackie była niedobrą kobietą, odkochał się i znalazł sobie tutaj nową ukochaną, która ma na imię Franciszka. Tak, tak... Ja do tej pory nie mogę w to uwierzyć! Jest naprawdę bardzo fajną osobą, tylko, że (i tutaj Was ostrzegam) nie lubi jak ktoś mówi do niej Frania, czy w jakikolwiek inny sposób zdrabnia jej imię. Sądzi, że jej mama tego nie lubi. Nie wiem co jej mama ma do tego, ale to już jej sprawa. Pewnie zastanawiacie się, co się później stanie z ich związkiem? Otóż Franciszka wróci razem z nami do Buenos Aires, więc będziecie mieli szansę ją poznać! To teraz coś o Gregorio... On znalazł sobie prawdziwego przyjaciela. Jeszcze bardziej niemożliwe niż dziewczyna Beto! Mają identyczne charaktery i tą samą pasję - taniec. Na imię ma Rodrigo i mimo, że nas nie zna, i tak traktuje nas kropka w kropkę, jak Gregorio. Właściwie, to teraz oboje nie mają za bardzo dla nas czasu, ale my i tak sobie radzimy.

- Przynajmniej pobędzie trochę czasu z Diego. - tym razem przerwałam ja.
- A Ty się nie boisz?
- Czego mam się bać?
- No, że on... i ona...
- Och, Ty zawsze o tylko o jednym myślisz. Czytaj dalej.

A co do Diego, to spotkaliśmy się z jego rodziną. Ty Angie raczej nie pamiętasz, ale Ty Pablo powinieneś pamiętać, że Diego jest przecież z Hiszpanii, z Madrytu. Poznał mnie ze swoją mamą i ze swoim tatą. To są naprawdę wspaniali ludzie i uważają, że jestem idealną dziewczyną dla ich syna (nie będę ukrywała, że też tak sądzę). Diego nie ma rodzeństwa. Jest jedynakiem. Spotkałam tutaj także osobę, którą powinniście pamiętać, Agus - kuzynkę Tomasa. Bardzo chciała odwiedzić tatę i udało się jej rodzinie uzbierać pieniądze na jej wyjazd. Oczywiście wiecie pewnie, kto z nią przyjechał i kto jej pomógł finansowo - Wielki Mistrz. Tak, tak. Ten sam 'Wielki' Mistrz... Już za trzy dni kolejny koncert. Zapomniałam wcześniej dodać, że będzie transmitowany na żywo na Disney Channel! Nie wiem, czy w Argentynie też, ale w calutkiej Hiszpanii na pewno! Możecie włączyć wtedy telewizor, o godzinie 17:30 na tym kanale, a się przekonacie. Sporo miejsca zajęło mi opisanie czego się tutaj działo, mimo, iż nie napisałam wszystkiego, ale teraz kolej na Was. Odpiszcie mi. Co tam u Was słychać? Jak tam ze Studio? Marotti jeszcze jest, czy już pojechał, bo w Madrycie go nie ma, choć spodziewałam się, że się tutaj pojawi? Jak tam Wasz maluszek? Niestety, muszę już kończyć. Muszę wytłumaczyć Diego o co chodzi z tym maluszkiem i iść na próbę :).
Ucałujcie od nas całe Studio, Resto Band (och, jak ja tęsknię za tym pysznym 
jedzieniem!) i co tam jeszcze chcecie! Pozdrawiamy
Violetta i Diego

- Dobrze, że ma udany wyjazd. - powiedziałam. - A kiedy my pojedziemy na jakiś romantyczny wypad? - zapytałam.
- Och, Angie! Najwcześniej w naszą rocznicę.
- Ale jak? Przecież wtedy będziemy mieli pięciomiesięczne dziecko.- No trzeba coś woleć... - uśmiechnął się, a następnie pocałował mnie w policzek.
----------------------------------------------------------------------------------
I co sądzicie o tym rozdziale? - Napisanym trochę inaczej?
A wy, chwielibyście mieć taki wypad jak Viola i Diego? - Komentujcie!


Pozdrawiam
bloggerka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)