Jak tam pierwszy dzień świąt?
Mam nadzieję, że nie zaczęliście go tak, jak Angie...
Wigilia była naprawdę wspaniała... Tyle prezentów, radości, śmiechu... Właśnie siedziałam w kuchni i zmywałam naczynia po wczorajszej kolacji, mimo, iż bardzo nie chciałam tego robić, bo byłam niewyspana, gdy zadzwonił do mnie telefon. Wzięłam go do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił mój szwagier.- No cześć, German. - przywitałam się.
- Hej, Angie.
- Jak tam po wczorajszej Wigilii? Trochę długo siedzieliśmy. Violetta się wyspała?
- Nie. Jeszcze śpi.
- Aha... Ja się jej nie dziwię. Też jestem bardzo zmęczona, Pablo też... Nic nam się nie chce...
- W takim razie przyjdźcie do nas dzisiaj na obiad świąteczny. - zaproponował.
- Nie, wy przyjdźcie do nas.
- Przecież sama przed chwilą mówiłaś, że jesteś zmęczona, że chce Ci się spać... Więc my ugotujemy, a Wy tylko musicie przyjść.
- No nie wiem... Porozmawiam z Pablem i oddzwonię do Ciebie, dobrze?
- Spoko, czekam.
- To pa.
- Cześć.
Akurat w tej chwili na dół, do mnie, zszedł mój mąż. Chciałam z nim porozmawiać na temat obiadu świątecznego u Germana i Violetty. W duchu miałam nadzieję, że się na nią nie zgodzi. Dlaczego? - Nie wiem... Jakoś tak wolałam, aby oni znowu przyszli do nas... W tej chwili przypomniał mi się mój koszmar, w którym mój szwagier posunął się za daleko [rozdział 30].
- Słuchaj, Pablo... German do mnie przed chwilą dzwonił i zaprosił nas na świąteczny obiad...
- O, to bardzo miło z jego strony!
- Z tym, że ja nie za bardzo chcę tam iść...
- Dlaczego, Angie? Będzie zabawnie!
- Nie, Pablo. Nie idę tam. - zaczęłam się już powoli denerwować.
- Dlaczego nie możemy iść do nich? Przecież u nas była Wigilia.
- Bo nie i koniec kropka! - byłam już wkurzona.
Atmosfera w domu zrobiła się bardzo napięta. Zaczęliśmy się przekrzykiwać, gdyż mój mąż był za tym, aby iść do rodziny Casttio na obiad, a ja byłam temu przeciw. Czym się tak zestresowałam? Może tym, że Pablo po raz pierwszy w życiu nie chciał ulec mojemu zdaniu.
- Jeśli w takiej atmosferze mamy spędzać to ja dziękuję!
- Pablo, gdzie idziesz?
- Do Germana, na świąteczny obiad!
- Przecież Ty go nienawidzisz!
- Kto tak powiedział? To prawda, nie przepadam za nim, lecz w końcu są święta, a jesteśmy rodziną! - wyszedł i trzasnął drzwiami.
"A i dobrze. Nie będzie mi przeszkadzał." - pomyślałam w pierwszej chwili, lecz szybko tego pożałowałam. Spojrzałam do lodówki. Nie było tam nic ciekawego do zjedzenia... Zaparzyłam sobie wodę na herbatę i czekałam, aż się zagrzeje. Gdy ją już sobie zrobiłam, to usiadłam przy stole i myślałam. Po pewnym czasie spojrzałam na zegarek. Była już piętnasta. Byłam na siebie okropnie zła, za to, że pozwoliłam iść Pablowi samemu do domu mojego szwagra. "Może jednak tam pójdę?" - pomyślałam w jednej chwili, lecz i tak, tak nie zrobiłam. Przyszłabym spóźniona, a na dodatek mój mąż pewnie już coś o mnie tam nagadał... Duma by mnie za bardzo zjadła, gdybym jednak w ostatniej chwili nie ruszyła się z krzesła i nie wyszła.
Stałam przed drzwiami domu Violetty. I co ja teraz zrobię? "Zapukać, czy nie pukać?" Nacisnęłam dzwonek do drzwi i automatycznie pomyślałam "Boże, co ja zrobiłam!". Zaczęłam szybko odchodzić, lecz ktoś chyba akurat stał przy nich, gdyż otworzyły się bardzo szybko.
- O, Angie. Jednak jesteś! - ucieszył się mój szwagier. - Chodź.
Weszłam do środka. Oni także mieli w pokoju piękną choinkę, która stała w kącie salonu, przy pianinie. Gdzie był Pablo? Miałam nadzieję, że właśnie tutaj... Przecież musiałam go przeprosić.
- Był u was może mój mąż? - zapytałam.
- Tak. Jest nadal?
- Tak? A gdzie teraz zniknął?
- Jest w toalecie...
I w tej właśnie chwili Pablo wyszedł z ubikacji. Rzuciłam Mu się na szyję i zaczęłam Go przepraszać.
- Pablo, ja Cię tak strasznie przepraszam! Zachowałam się strasznie!
- Angie, Angie... Już dobrze... Jest okej...
- Kocham Cię! - pocałowałam Go po raz kolejny...
----------------------------------------------------------------------------------
I co sądzicie o dzisiejszym rozdziale? - Komentujcie!
Jak tam po świętach?
Co dostaliście pod choinkę? Pochwalcie się. :D
Pozdrawiam
bloggerka
Ciekawy rozdział ale co się stało z Ludmiłą???
OdpowiedzUsuńDziękuję :)).
UsuńLudmiła się tylko poobijała.
(ok. 7 zdanie od końca - rozdział 86)
Super rozdział ja nic nie dostałam. A ty co dostałaś? :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D.
UsuńNaprawdę nic nie dostałaś? :((
U mnie Mikołaj był w tym roku bogaty :)).