wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 87 - Święta

Zaczynając dzisiejszy rozdział,
chciałabym Wam życzyć wspaniałej Wigilii,
abyście spędzili jeden z najwspanialszych dni w roku,
w wesołym gronie, razem ze swoją rodziną. :)
"Świeć gwiazdeczko, mała świeć... Do Jezusa prowadź mnie..."* - Wigilia. Jeden z najwspanialszych dni w roku. Dlaczego jest taki wspaniały? Każdy odpowiedział by inaczej, a jednak podobnie na to pytanie. Ja jednak uważam, że to święto jest także wspaniałe z pewnego powodu, o którym pewnie nikt, by nigdy nie pomyślał... Który może wydawać się wam dziwny... Lecz moim zdaniem to właśnie tak wygląda. Otóż, z czym mi się jeszcze kojarzy? - Z Walentynkami... Dlaczego? - Przekonajcie się sami.

Kolacja wigilijna została zaplanowana na 17:00, a było za piętnaście. Byłam ciekawa, czy moja siostrzenica razem ze swoim tatą zechcą i przyjdą do nas. Gdyby nie, to spędzali by te święta sami, gdyż Olga i Ramallo wyjechali z miasta na święta. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Jak nam miło, że przyszliście!
- W końcu jesteśmy rodziną. Powinniśmy święta spędzać razem. - uśmiechnął się mój szwagier.
Violetta była ubrana w piękną, czerwoną, wełnianą sukienkę, brązowe, cienkie rajstopy i w jasnobrązowe balerinki. Była uczesana w dobieranego warkocza. A German? - Ubrany był w garnitur. A co najbardziej podobało mi się w jego stroju? - Czerwony krawat w renifery.
- Ale macie ładną i dużą choinkę! Sami ubieraliście? - zapytała Viola.
- Tak. - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
W tym roku postanowiliśmy kupić żywą choinkę. Tak dla odmiany. Obwiesiliśmy ją bombkami w różnych kolorach, a na samym czubku umieściliśmy słomianą gwiazdę. Światełka także były w różnych kolorach, dlatego nasza choinka była taka kolorowa. Były także na niej trzy łańcuchy: żółty, niebieski i czerwony. Ubierając ją, pomyślałam, że byłoby ciekawie, gdybyśmy powiesili na niej jeszcze cukierki. Jak też pomyślałam, tak też zrobiłam. Na drzewku powiesiliśmy kilka owocowych cukierków, a oczywiście pod nim znajdowało się od groma prezentów. Od razu przypomniało mi się moje dzieciństwo... Poczułam w sobie przypływ radości. Miałam ogromną nadzieję, że te święta będą udane, że wszystko potoczy się mojej myśli... Czy po raz pierwszy od dwunastu lat będę miała udane święta? Mam nadzieję, że tak, bo w końcu są obok mnie moi najbliżsi... Pablo, Violetta, German... Wielka szkoda, że Antonio się nie zjawił, lecz powiedział, że bardzo mu przykro, lecz nie da rady się zjawić. Byłam zdziwiona, gdy powiedział, że powinno spędzać się te święta w gronie najbliższych, a on się do nich nie zalicza. Może zapomniał, że jest moim tatą? O nie! Ja mu nie dam tego zapomnieć! Szkoda, że moja mama się nie pojawiła... Tak bardzo za nią tęsknię... Pamiętam nasze rodzinne święta... Tyle było śmiechu, prezentów... A rok temu? Spędzałam je sama z Pablem... Tyle, że to były święta obchodzone po przyjacielsku... Jeszcze wtedy nie spodziewałam się, że za rok, będę łamała się opłatkiem z tym samym mężczyzną, lecz nie będzie On już tylko moim przyjacielem, a mężem...
- To co? Bierzcie opłatek. - rozkazał Pablo.
Wzięłam do ręki kawałek opłatka. Pierwszą osobą, do której poszłam była moja siostrzenica.
- Violu, życzę Ci, aby nowy rok był dla ciebie jeszcze wspanialszy niż ten był i życzę ci jeszcze, abyś się dalej rozwijała w kierunku muzyki i nigdy z niej nie rezygnowała.
- O, dziękuję Angie. Ja Tobie życzę udanego małżeństwa i, żeby Wasze dziecko nie sprawiało Wam wiele kłopotów. - uśmiechnęła się.
Następnie zaczęłam się łamać opłatkiem z moim szwagrem, który życzył mi szczęścia i kochającej rodziny, którą przecież już mam. Na sam koniec zostawiłam Pabla.
- Kochanie, życzę Ci... - nigdy nie wiedziałam co mogę życzyć, przy łamaniu się opłatkiem, tak ważnej dla mnie, osobie. - Po prostu życzę Ci szczęścia i...
- Ja już mam szczęście... - przerwał mi. - Właśnie stoi tutaj przede mną i łamie się ze mną opłatkiem.
Zarumieniłam się. Pablo pocałował mnie w policzek, a następnie zarządził, aby usiąść już do stołu. Każdy zajął swoje miejsce. Mój mąż zaczął nalewać do talerzy czerwonego barszczu, a następnie włożył każdemu po dwie pary uszek.
- Smacznego. - powiedział i zaczął jeść.
Całą zupę zjedliśmy w ciszy, lecz później te dwanaście potraw wigilijnych jedliśmy już rozmawiając. Z tego wszystkiego najbardziej smakował mi karp. Zawsze sądziłam, że karpia powinno się jeść tylko w Wigilię, bo w żaden inny dzień nie będzie smakował tak samo. Mimo, iż Violetta miała tyle lat, ile miała i tak zerkała cały czas na prezenty, a u nas panował zwyczaj otwierania prezentów po kolacji.
- No dobrze, idź już do tej choinki. - powiedziałam.
Moja siostrzenica ucieszyła się jak dziecko. Migiem podbiegła do choinki i zaczęła szukać prezentów dla siebie.
- Ojej! Tato! Zobacz co dostałam od Angie i Pabla!
- To przecież naszyjnik Marii...
- Tak. To jedyna rzecz jaką mi zostawiłeś po jej śmierci.
Gdy tak patrzyłam, jak odpakowuje te wszystkie prezenty, pozazdrościłam jej i także musiałam się do nich dopaść. Też dostałam ich dużo. Jakieś ubrania, nowe garnki, o których marudziłam Pablowi już od dawna, talon zniżkowy do restauracji, dwa bilety do teatru... Mój mąż podszedł do nas i zaczął szukać prezentów dla siebie. Na samym końcu otworzył prezent, który dostał ode mnie.
- O ja cię... Przecież to jest ta gitara! - ucieszył się.
- Jaka gitara? - zapytała Violetta.
- Pablo zobaczył w takim sklepie gitarę, która bardzo Mu się spodobała i to jest właśnie ta...
- Angie, Najdroższa, dziękuję Ci i to bardzo!
Wszyscy bardzo się ucieszyli z prezentów, jakie dostali. Ja od razu poszłam przymierzać ubrania, German musiał wypróbować swój nowy telefon, który dostał ode mnie i Pabla, Violetta od razu założyła bransoletkę Marii...
- Co wy na to? Może pośpiewamy kolędy? - zaproponowałam.
- Tak, bardzo chętnie. - ucieszyła się Violetta.
Pablo wziął do ręki nową gitarę, a na głowię założył czapkę Mikołaja, w której było Mu bardzo do twarzy.
- Śpiewamy? - zapytał.
- Tak.
Zaczęliśmy śpiewać "Gdy śliczna Panna". Mój mąż siedział na krzesełku, przy kominku. Ja stałam obok Niego, a dłoń położyłam na Jego ramieniu. Byliśmy obok choinki. Następnie bliżej nas przyszła Viola, a za nią podążył German. Śpiewałam i uśmiechałam się do nich. "Li, li, li, li, laj... Moje dzieciąteczko..." Niedługo ja też będę śpiewała kołysanki mojemu malutkiemu dziecku...

Stałam właśnie w kuchni i parzyłam sobie herbatę, gdy nagle dołączył do mnie Pablo.
- Mogę Ci na chwilę przerwać? - zapytał.
- Oczywiście.
- Wesołych świąt, Angie. Kocham Cię. - powiedział dając mi do ręki malutkie pudełeczko.
Spojrzałam do środka. Znajdował się tam pierścionek z malutkim diamencikiem.
- Wesołych świąt... Ja też Cię kocham, Pablo. - skorzystałam z tego, że staliśmy akurat pod jemiołą.
----------------------------------------------------------------------------------
* - tekst kolędy "Świeć gwiazdeczko" zespołu Arka Noego
Mam nadzieję, że rozdział świąteczny się Wam podobał. - Komentujcie!


No więc, chcę jeszcze raz życzyć Wam,
moi kochani czytelnicy,
radosnych i wesołych świąt, bogatego Mikołaja, oraz, aby przyszły rok był lepszy niż ten.
Zmieniajcie się na lepsze i cieszcie się każdą chwilą.

Wesołych świąt!
bloggerka

6 komentarzy:

  1. Super rozdział. Wesołych świąt i weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze super :) Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku ;) Obyś miała jak najwięcej prezentów ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D.
      Tobie też życzę wesołych świąt
      i oczywiście dużo prezentów :)).

      Usuń
  3. I obyś je oczywiście spędziła w gronie rodzinnym :)

    OdpowiedzUsuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)