Ten rozdział chciałabym ponownie zadedykować
mojemu ukochanemu <3
mojemu ukochanemu <3
"Tak, kocham Cię. Bardziej niż wczoraj i mniej niż jutro..." - Paulo Coelho
Pierwsza, wolna sobota w tym miesiącu. Miałam cichą nadzieję, że tak jak ostatnio, Pablo będzie chciał mnie gdzieś zabrać. Na jakiś spacer, czy do jakiejś knajpki, lecz czekałam i czekałam, i nic! Moja cierpliwość powoli traciła swoje granice... Zeszłam na dół i zaczęłam się rozglądać, gdzie jest mój mąż. Usłyszałam trzask szafki. "Pewnie jest w kuchni." - pomyślałam. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w tamtą stronę.
- To gdzie dzisiaj idziemy? - zapytałam.
- Czy ja o czymś zapomniałem?
- No niby nie, ale myślałam, że skoro mamy wolną sobotę to mnie gdzieś zabierzesz...
- Przecież ostatnio nie miałaś ochoty nigdzie iść. Wolałaś siedzieć w domu, na kanapie i leniuchować.
- Ale dzisiaj mam taką ogromną ochotę na jakiś spacer, albo coś innego...
- Mój tata miał rację, kobiety w ciąży nie da się zrozumieć...
- Ale co tu jest do rozumienia? Czasami chce się przejść na spacer, a czasami nie. To tak jak Tobie, a Ty przecież nie jesteś w ciąży...
- A skąd ta pewność? - uśmiechnął się.
- No nie gadaj! Zostaniesz matko-ojcem?!?
- Heh... Zbieraj się, zaraz wychodzimy.
- Czyli jednak pójdziemy na spacer? - ucieszyłam się.
- W pewnym sensie...
- Nie rozumiem.
- Zabrakło masła. Musimy iść do sklepu...
- Pablo!
- Dobrze, dobrze... Tylko żartowałem.
- Ale tu ładnie!
- Widzisz? A nie mówiłem?
Rozejrzałam się dokładniej, dookoła siebie. Mimo, iż zaczęła się już zima i tak wszędzie było pięknie! W nocy spadł śnieg, więc było jeszcze ładniej, bo dookoła leżał biały puch. Wszystko, co było nim przykryte wyglądało jak puchowa poduszka, bądź poduszeczka. Było czuć świeże i orzeźwiające powietrze, a na niebie latały ptaki. Stawik, nad który zaprowadził mnie Pablo był zamarznięty, lecz pod promieniami słońca pięknie się iskrzył i mienił. "Ahora se que la tierra es el cielo..."* Podeszłam bliżej brzegu.
- Kto Ci pokazał to miejsce? - zapytałam.
- Nie uwierzysz w to, co Ci powiem... Mój tata...
- Tu jest cudownie...
- A może być jeszcze lepiej... - mówiąc to, wyciągnął zza pleców bukiet czerwonych róż.
- Och, dziękuję...
To wyglądało naprawdę bardzo ładnie. Wszędzie dookoła biało, a tu leżą sobie na śniegu krwistoczerwone róże... Pablo dotknął moje już dobrze zaokrąglonego brzucha (bo w końcu był to już szósty miesiąc!), a następnie mnie przytulił.
- Kocham Cię... Pamiętaj o tym.... - mruknął mi do ucha.
- Ja Ciebie też! Jesteś najwspanialszym mężczyzną, jakiego do tej pory poznałam.
Gdybym mogła, to w tamtej chwili zasnęłabym w Jego ramionach. Był taki ciepły i przytulny... Jak pluszowy miś... Lecz jednocześnie był umięśniony... "Podemos pintar, colores al alma... Podemos gritar iee eee..."** Czasami zastanawiam się, za co ja Go tak kocham... Głupie rozmyślenia... Kocham Go za to, że w ogóle jest przy mnie... Że jeszcze mnie nie zostawił... Że zawsze mnie wspiera... Stojąc tak, wtuleni w swoje ramiona, straciliśmy poczucie czasu. Jednak, prędzej czy później, trzeba nam było wybudzić się z tego wspaniałego snu, bądź wspaniałej bajki... Wracaliśmy do domu, trzymając się za ręce i nucąc sobie "Podemos". Gdy doszliśmy do bramy naszego domu, poczułam się jakby cała magia miała zaraz prysnąć. Jak tylko przejdziemy przez furtkę ten czar zniknie i już nigdy nie wróci... I tak się właśnie stało... Lecz robiłam wszystko, aby to naprawić...
- Dziękuję, było wspaniale!
- Też tak sądzę. Gdybyśmy wzięli ten rozwód to bym strasznie tego żałował.
- Jednak German nie zawsze jest idiotą, widzisz?
- A czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że on jest idiotą?
- Tak. Nie raz.
- Nie prawda. Sądziłem, że jest nieznośny, ale to przed naszym ślubem.
- Ychy... Napewno...
- No tak. Mówię prawdę. Sądzę, że to całkiem spoko gość i gdyby nie to, że jest Twoim szwagrem, całował się z Tobą, kiedy byłaś ze mną w związku, to mógłbym się z nim za kumplować.
- Czy to, że jest moim szwagrem, to przeszkadza Ci, aby się z nim zaprzyjaźnić?
- Może gdyby nie to, że Ty mu się podobasz, to by mi nie przeszkadzało.
- Oj, tam, oj, tam...
- Angie?
- Tak, Pablo?
- Zauważyłem, że dawno się nie całowaliśmy...
- Zmierzasz do czegoś? - zapytałam z uśmiechem.
- Szczerze? To miałem nadzieję, że zaczniesz, ale skoro chcesz...
Tak, jak mówił, tak też zrobił... Pocałował mnie... Nie w czoło, nie w policzek, lecz nareszcie w usta... Przez chwilę poczułam ponownie tę magiczną moc, co wtedy, nad stawem...
- Mogę Cię zapytać o coś... dziwnego?
- Oczywiście, Najdroższa...
- Czy tam, wtedy nad stawem, czułeś taką magię? Tak, jakby nagle w około nas leciała piękna muzyka... Tak, jakby specjalnie dla nas wtedy stanął czas? Bo ja się tak czułam...
- Angie... Z Tobą zawsze jest wspaniale...
- Ale nie czułeś się wtedy tak wyjątkowo... Tak inaczej...?
- Czułem się tak... Dookoła grała piękna muzyka... Tak, jakby nagle pojawił się tam zespół i zaczął nam śpiewać najpiękniejszą piosenkę świata...
- "Podemos" - dokończyłam - Też to czułeś? Ciepło i miłość tej drugiej osoby... Czułeś, jakbyś latał?
- Dokładnie... Z Tobą zawsze czuję motyle w brzuchu, ale to było naprawdę wyjątkowe... - powiedział. - A pomyśleć, że przez moją głupotę moglibyśmy nie przeżyć tej pięknej chwili? Co byśmy teraz robili? Ja najprawdopodobniej opłakiwałbym to, że dałem się skusić i pozwolić ogarnąć się zazdrości, a Ty? Pewnie opłakiwałabyś to, że pozwoliłaś mi odejść...
- Pablo?
- Tak, Najdroższa?
- A może to jednak przeznaczenie?
- Wyobrażamy sobie, że to magia, przyprowadziła Cię tu...***
----------------------------------------------------------------------------------
* - "Teraz wiem, że na ziemi mam niebo..." - fragment "Te creo".
** - "Możemy malować, kolorami duszy... Możemy krzyczeć iee eee..." - fragment "Podemos".
*** - ponownie cytowane "Podemos" - "Y la magia te trajo hasta aquí..."
Mam ogromną nadzieję, że dzisiejszy rozdział się podobał :)).
Na nim szczególnie mi zależało, aby dobrze wyszedł. Komentujcie!
W dzień, gdy go pisałam, zaczęła po głowie chodzić mi właśnie ta piosenka,
włączyłam ją i od razu ogarnął mnie taki romantyczny nastrój,
który starałam się przelać na kartkę, a później tutaj.
Mam nadzieję, że mi się udało. :D
Pozdrawiam
bloggerka
Ps.Miałam dodać dzisiaj dwa rozdziały za to,
że w środę się nie pojawił żaden,
więc rozdział 85 pojawi się ok. 13,
żeby nie było za dużo na raz :D
Dziewczyno, genialnie ci wyszedł ten rozdział, jak dla mne jest zupełnie inny niż wcześniejsze taki...magiczny<3 A te piosenki idealnie wpasowały sie w nastrój rozdziału:) Już jestem ciekawa następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńP.S. Sprawdź gmaila (niestety to jeszcze nie rozdział...)
Dziękuję :D.
UsuńJakoś tak najbardziej przejęłam się tym rozdziałem.
Niestety następny rozdział już taki nie będzie,
gdyż wszystko wróci do normy :((.
Co do PS:
Już sprawdzam :)).