Zaczynając rozdział,
chciałbym przeprosić fanów Pangie! :)
Miałam ogromny mętlik w głowie... Nie miałam bladego pojęcia, co mam myśleć o Pablu... "Habla si puedes, grita que sientes..."*. Ze smutną miną weszłam do pokoju nauczycielskiego, lecz nie wiedziałam, że Jack właśnie z niego wychodził... Uderzyłam go drzwiami... Upadł na ziemię.- Jack, wszystko ok? Bardzo Cię boli? - podbiegłam do niego.
- Nie, Angie. Wszystko jest dobrze.
- Na pewno? Dość mocno Ci przyłożyłam...
- Nie... Naprawdę jest okej. - wstaliśmy z podłogi. - Lepiej powiedz mi, co z Tobą... Masz strasznie zdołowany wyraz twarzy...
- Nie rozumiem co z Pablem... Dlaczego On się tak wtedy zachował? Jestem tym potwornie zmartwiona...
- Angie... Proszę, nie smuć się tym... Jesteś zbyt ładna, aby chodzić z taką miną...
Gdzieś to już kiedyś słyszałam... Tak... Zawsze kiedy byłam przygnębiona Pablo tak próbował mnie pocieszyć... Czyżby On już mnie nie kochał? Miał mnie gdzieś...?
- Jack, strasznie cię przepraszam, ale muszę iść...
- W takim stanie, na pewno Cię na lekcję nie puszczę.
- Jack, naprawdę nie mam ochoty na żarty...
- To chociaż poczekaj chwilę! - krzyknął, gdy wychodziłam.
- Na co? - zapytałam i podeszłam bliżej.
- Angie...
- Tak?
- Kocham Cię... - jego usta zbliżyły się do moich.
Nagle poczułam ogromną chęć pocałowania go... Zaczęło mi rzeczywiście na nim w tej chwili zleżeć, niż wcześniej... Może Pablo miał rację? Ale w sumie, gdybyśmy się stale o to ni kłócili i, gdyby mnie nie uderzył, możliwe, że nie doszłoby do tego... Stało się... Nasze usta złączyły się w wspólnym, zgodnym i delikatnym pocałunku... Był on... inny... Inny niż wszystkie do tej pory... Cały czas, byłam świadoma tego co robiłam... "Abrazame, quiero despertarme y entender!"**
- Przepraszam... Nie powinienem... - powiedział Jack mi na ucho. - Ale Cię bardzo kocham Angie... Nie mogę przestać o Tobie myśleć...
- Musimy chyba o tym porozmawiać, prawda?
- Tak... - usiedliśmy na krzesełkach, na przeciwko siebie. - Wiem, że Ty masz Pabla, ale taka jest prawda... Odkąd Cię zobaczyłem, zakochałem się w Tobie... Okazałaś się naprawdę interesującą osobą... Nic nie zmieni mojego uczucia do Ciebie... Gdy jestem z Tobą, zapominam, o wszystkim co złe... To tak, jakby świat się specjalnie dla nas zatrzymał...
- Jack... Jesteś naprawdę... interesujący... I gdyby nie fakt, że jestem z kim jestem, to bym się z Tobą umówiła...
- A nie możemy tego zrobić? Chociażby tak potajemnie?
- Mówił Ci ktoś kiedyś, że jesteś szalony? - uśmiechnęłam się.
- Angie, mnie naprawdę na tym zależy... Zależy mi szczególnie na Tobie...
- No dobrze... Możemy gdzieś wyjść... Tylko chciałabym, aby zbyt dużo osób się o tym nie dowiedziało...
- Jak najbardziej... Nawet Clarisię nie powiem.
- Dobrze. Wierzę, że mogę ci ufać...
Ustalaliśmy datę i miejsce spotkania. Nie było to łatwe... Znaleźć wolną chwilę, tak, aby ani Pablo, ani Clarisia nic nie podejrzewali i na dodatek tak, aby nikt nas nie zauważył...
- To skoro mamy już to obgadane. To może opowiesz mi, co tam z Pablem w końcu?
- Pablo się ostatnio zmienił...
- Skąd wiesz? Może to Ty się zmieniłaś?
- Ja? Ja przecież jestem taka sama...
- Nie mam pojęcia, jaka byłaś wcześniej... Nie znałem Cię... - zapadła chwila ciszy. - Angie, a może... to przeze mnie?
- Nie, Jack. Proszę nie obwiniaj się. To tylko i wyłącznie moja wina.
Prawda była zupełnie inna. Gdyby się nie zjawił, nie byłoby tego problemu... Ale co miałam mu powiedzieć? "Tak, Jack. To twoja wina. Możesz się wynieść, żebym nie miała aż tylu kłopotów."? O co to, to nie! Ani mi się śni! Za bardzo go lubię, aby mu takie rzeczy mówić. Nagle dostałam SMS. Był on od Antonio. Zdziwiło mnie to odrobinę, gdyż Antonio nie przepadał za korzystaniem z komórki, ale no cóż. Otworzyłam go. Treść była następująca:
Angie,
potrzebne zastępstwo
w sali do śpiewania,
z grupą Violetty.
Liczę na Ciebie.
Tata.
Zdziwiło mnie także to, że podpisał się "tata", ale no już nie ważne... Tak czy siak, musiałam tam iść.
- Muszę lecieć, Jack. Okazało się, że mam zastępstwo.
- Ale nie ustaliliśmy jeszcze wszystkich szczegółów co do naszej randki...
- Spotkania, nie randki.
- Dobrze. W takim razie, nie ustaliliśmy jeszcze wszystkich szczegółów co do naszego spotkania...
Wyszłam z pokoju, lecz chwilę później znowu tam zajrzałam.
- Tylko masz się dzisiaj nie smucić. - powiedziałam. - Dzięki tobie mam dzisiaj lepszy humor.
Wyszłam już sali. Nagle obudziło się we mnie pewna rzecz... Taka, którą do tej pory czułam tylko do Pabla... To była... tęsknota... "Hablaras si tu verdad te abrazara otra vez...."***.
----------------------------------------------------------------------------------* - "Mów jeśli możesz, wykrzycz, co czujesz..."
** - "Chodź, przytul mnie, chcę się obudzić i zrozumieć!"
*** - "Pragnę Cię przytulic jeszcze ten jeden raz..."
Łatwo się domyślić, że to wszystko to oczywiście fragmenty tekstu "Habla si puedes". :)
Tak więc dzisiaj - jeszcze później niż wczoraj - no prawie za dziesięć dwunasta :D.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Zapraszam do komentowania!
Niech Wam się Pangie przyśni! <3.
bloggerka
Ps. Nie powinnam się chwalić, ale...
Niektórzy może pamiętają, że tydzień temu miałam konkurs "Savoir-vivre"
i przeszliśmy do finału...
Otóż dzisiaj był ten finał i zajęliśmy 1 miejsce! :)
Ja wiem, że nie powinnam się tak przechwalać, ale ogromnie się z tego cieszę.
Buzia od tamtego momentu nie przestaje mi się uśmiechać.
Zaraz szczękościsku dostanę. :D
*u* Dzieje się, dzieje XD Czekam z niecierpliwością na next! ♥
OdpowiedzUsuńCo do PS. Z takimi rzeczami to musisz się nam chwalić :D Gratulacje! :3