Co z Martiną?
Odpowiedź w tym rozdziale! :)
Cały czas nie mogłam spać... Bałam się o moją córeczkę... Jeśli ta psychopatka jej coś zrobi... Czułam się podobnie, wtedy, gdy Jackie i Gregorio uprowadzili mojego kochanego Pabla... Była godzina 1:32 w nocy. Siedziałam w sypialni na łóżku i wpatrywałam się w puste łóżeczko Martiny. Obok mnie spał mój mąż. Nagle zadzwonił telefon. Byłam pewna, że po drugiej stronie była Clarisia.- Halo? - odebrałam.
- Robimy tak, ja jeszcze wymyślę ile macie mi dać pieniędzy, a wtedy ja Wam oddam córkę.
- Ale dlaczego ty mi to robisz!?!
- Musiałam się dzielić Jack'iem z Tobą, a później nawet nie dałaś mi popatrzeć na swoje cierpienie! - rozłączyła się.
Ze łzami w oczach, wpatrywałam się w to puste łóżeczko. Później przeniosłam wzrok na zdjęcie, które wisiało wyżej. Byłam na nim ja, Pablo i nasza córeczka. Pojedyncze łzy zaczęły mi spływać po policzkach i okapywały na kołdrę, na której siedziałam. Nagle mój mąż obrócił się w moją stronę. Myślałam, że jeszcze śpi, lecz On się obudził.
- Angie, czemu nie śpisz? - zapytał.
- Myślę, o naszej córce... Strasznie się o nią boję... Przed chwilą dzwoniła do mnie Clarisia.
- Nie obudziłaś mnie?
- Nie było po co... Powiedziała tylko, że zadzwoni później, jak ustali ile pieniędzy mamy jej dać za dziecko...
- Zażąda okupu? - pokiwałam głową twierdząco.
- I ona była moją przyjaciółką...
- Każdy popełnia błędy.
- Tak, ale ja popełniłam ich już za dużo...
- Nie przejmuj się... Są ludzie, który popełniają je celowo. - objął mnie. - Wiesz, że Cię kocham? - szepnął mi na ucho.
- Ja tak bardzo tęsknię! I za nią i za Jack'iem! - wtuliłam Mu się w ramiona.
Nie wiadomo kiedy, zasnęłam. A śnił mi się koszmar:
- Nie zabijaj jej! Nie rozumiesz, że ja ją kocham?
- A ja kochałam Jack'a, a Ty mi go odebrałaś!
- Gdybyś go kochała nie zabijałabyś go!
- To Twoja wina!
- Moja wina!?! A kto chciał mi wyrządzić krzywdę? I to na dodatek kosztem Jack'a!
- Byłam o Ciebie zazdrosna! Chcę Ci pokazać, jak to jest stracić ukochaną osobę!
- Ale ja dobrze wiem, jak to jest! Straciłam swoją mamę i Jack'a!
- Ale nie straciłaś Pabla! Z Nim bym nie dała rady, dlatego wolę zabić Twoją córkę! - sięgnęła nóż i wbiła go mojej córce w ciało.
- Nie!
Wiedziałam, że to jest sen, ale nie mogłam się obudzić. Tak bardzo chciałam, lecz nie mogłam. Zapewne mój mąż nie mógł spać przeze mnie. Musiałam się okropnie wiercić i krzyczeć, a nawet nie wykluczone, że płakałam. W końcu Pablowi udało się mnie obudzić.
- Pablo... Ja tak strasznie się boję...
- Myślisz, że tylko Ty? Ja też się okropnie boję... Nie wiemy, co będzie dalej...
/Parę godzin później/
Cały dzień siedziałam w domu, praktycznie bez ruchu i wyczekiwałam telefonu od Clarisii. Pablo w tym czasie wyszedł do Studia, bo ktoś musiał się tam tym wszystkim zająć. Już zaczęłam zasypiać, kiedy nagle rozbudził mnie dzwonek telefonu.
- Co z Martiną? - zapytałam odbierając.
- 85 tysięcy euro do czwartku. - zerknęłam na kalendarz. Wtedy był poniedziałek.
- Co!?! Aż tyle?!?
- Dobra, może być 80 tysięcy, ale dalej się nie targuję.
- Aż tyle? Ale skąd my tyle weźmiemy?
- A to, to już Wasz problem! - rozłączyła się.
Położyłam się na sofie. Musiałam się czymś zająć, żeby o tym nie myśleć. Tylko czym? Nie dałam rady... Nie byłam wstanie robić cokolwiek. Położyłam się, przykryłam kocem. Śniły mi się naprawdę dziwne rzeczy...
Byłam w Krainie Ciepła, lecz wszędzie, dookoła leżał biały śnieg... Spotkałam tam Jack'a. Zabrał mnie do wesołego miasteczka. Jeździliśmy karuzelą, aż wyrzuciła nas w powietrze. Mój przyjaciel powiedział mi, że nic nam się nie stanie, gdyż jest tu parę kilometrów śniegu. Jack'owi nic się nie stało, wylądował bardzo miękko, natomiast ze mną było nieco gorzej... Trafiłam na miejsce w którym było zaledwie parę centymetrów śniegu. Okropnie się poobijałam. Wtem nagle stanęła nade mną moja córka. Była razem z Clarisią. Obje miały w ręku noże. Martina wbiła mi swój w klatkę piersiową, a Clarisia w mój brzuch. Nagle znalazłam się w Studio. Tam czekała na mnie mama, razem Marią i tatą. Gdy podeszłam do nich, aby poprosić ich, żeby wyjęli mi te narzędzia kuchenne z ciała, oni zamienili się w zwierzęta. Obróciłam się w drugą stronę i zobaczyłam Pabla. Podeszłam do niego, pocałowaliśmy się, a On nagle zniknął... Zostałam sama...
Wtem nagle obudził mnie odgłos drzwi, które właśnie ktoś zatrzasnął. Przetarłam oczy i ruszyłam do przedpokoju. Oczywiście stał tam Pablo.
- Clarisia dzwoniła. - powiedziałam.
- I co? Ile chce kasy?
- 80 tysięcy...
- Do kiedy?
- Do tego czwartku...
- Nie damy rady... Trzeba się zgłosić na policję.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł...
- Angie, inaczej jej nie odzyskamy...
- A Ty sądzisz, że policja nam pomoże? Jedynie może wystraszyć Clarisię i sprawi, że ona wtedy zabije naszą córkę.
- Ale tak mamy większe szansę. Nie zdobędziemy 80 tysięcy euro w trzy i pół dnia!
- Pożyczymy trochę Antonia, trochę od...
- Angie. - przerwała mi. - To naprawdę nic nie da... Musimy iść z tym na policję.
- Chyba masz rację... - powiedziałam.
----------------------------------------------------------------------------------
Za dużo się nie wyjaśniło, ale zawsze coś :).
Mam nadzieję, że się podobało.
Przetrwajcie ten długi tydzień szkolny! :D
bloggerka
Super rozdział! :3 Ciekawe co będzie z Martiną. Czekam na next ;D
OdpowiedzUsuńLicze ze znajda ta kase bo tez nie jestem za tym zeby wolac policje :D Neext ;33
OdpowiedzUsuń