czwartek, 27 marca 2014

Sezon 2 - Rozdział 27 - Czyli już wszystko dobrze?

Czyżby złe dni Angie już się skończyły?
Odpowiedź już w tym rozdziale!
Zapraszam do czytania! :D
Tamtejszego dnia, nareszcie poczułam, że moje życie się spełnia... Wiedziałam, że idealne ono nie będzie, ale, że będzie lepsze niż było. Weszłam do Studio, a tam, od razu przy wejściu, zobaczyła mnie Violetta, która oczywiście była ze swoim chłopakiem.
- Angie, a co Ty dzisiaj taka uśmiechnięta? - zapytała.
- Jak na razie, ten dzień zapowiada się cudownie!
- Jaka Ty dzisiaj optymistyczna. - uśmiechnął się Diego. - Musimy lecieć, pa Angie.
- Jak to? Już? Przecież rozmawiamy dopiero od dziesięciu sekund...
- No tak... Przepraszamy, ale właśnie wychodziliśmy. - odpowiedziała Viola.
- No trudno... - powiedziałam. - To cześć!
I zostałam sama... Weszłam do pokoju nauczycielskiego i zaparzyłam sobie wodę na kawę. Zrobiłam ją i usiadłam przy biurku. Wzięłam sobie do ręki gazetę i zaczęłam ją czytać. Nagle, przy drzwiach od sali usłyszałam dwa głosy... Jeden był męski, a drugi... damski...
- Pozbierałeś się po wczorajszej kłótni?
- Tak, już mi jest o wiele lepiej... Dzięki za troskę...
W tej chwili te osoby weszły do pokoju nauczycielskiego. Głos chłopaka, nie przypominał mi głosu Pabla, ale znając moje szczęście to był właśnie On... Zobaczyłam, że w drzwiach stoi Franciszka (przypominajka: rozdział 75), oraz... Beto... uff...
- O, hej Angie... - przywitali się.
- Cześć. Widzę, że wam się tak jakoś nie najlepiej w związku układna...
- Nie, no, skądże! Jest naprawdę super. - odparł Beto. - Z tymże mama Franciszki nie za bardzo mnie lubi i nie jest zadowolona z tego, że zabrałem ją z Hiszpanii... Właśnie o to się wczoraj pokłócili...
- O, to współczuję... - powiedziałam. - Ale najważniejsze jest to, żeby Franciszka czuła się przy tobie bezpiecznie i była szczęśliwa.
- Ojej... Dziękujemy... - odpowiedzieli.
W tej chwili zadzwonił dzwonek na lekcję. Wyszłam z klasy i ruszyłam w stronę uczniów, z którymi miałam mieć teraz zajęcia.

Lekcje mijały mi bardzo szybko... Tak, jak praktycznie nigdy... Po skończonym całym dniu pracy, zaczekałam jeszcze na mojego męża w Resto Bandzie 15 minut i ruszyliśmy do domu. W prawej ręce trzymałam napój, który sobie kupiłam, natomiast drugą trzymałam swojego ukochanego dłoń. Wracaliśmy wolnym krokiem. Świeciło słońce i było bardzo ciepło. Nic więcej do szczęścia nie było mi w tamtej chwili potrzebne...
- Może nareszcie zacznie się nam układać? - zapytałam z uśmiechem.
- Nie wykluczone... - odpowiedział Pablo.
- Wiesz, że Cię kocham? - zapytałam.
- Poważnie? - zapytał. - Nie wiedziałem... - pocałował mnie w policzek. - Ja Cię też...
Gdybyśmy mogli, szliśmy byśmy jeszcze wolniej i dalej, ale musieliśmy wracać do domu, gdyż czekała tam na nas nasza córeczka. Weszliśmy do domu. A tam, zamiast opiekunki, była Olga i... ganiała nasze dziecko!
- Olgo! Co się tutaj wyprawia?!? - spytałam.
- Martinka się cały czas przede mną chowa! Próbuję ją położyć spać.
- Spokojnie... Możesz już iść do domu... My się tym zajmiemy...
- Ale na pewno? Bo ja nie wiem, czy sobie dacie z tym radę. - powiedziała. - Ta mała jest szybka. Jak jakiś Struś Pędziwiatr!
- Dobrze, dobrze...
- W takim razie, do widzenia! - pożegnała się i wyszła.
- Z Martiny Struś Pędziwiatr? - zdziwiłam się. - Czegoś takiego jeszcze nie słyszałam...
- Szczerze, to ja też nie... - odpowiedział mój mąż. - Trzeba to sprawdzić.
Mimo, iż nasza dziewczynka nie potrafiła chodzić, bardzo szybko raczkowała. Uciekała przed nami. Ale było z tego zabawy! Nie tylko dla niej, ale także, dla nas, starych pierników. Gdy w końcu malutka zmęczyła się, nakarmiliśmy ją i położyliśmy spać. Następnie wykończeni tamtejszym dniem, usiedliśmy na kanapie, w salonie...
- Ten dzień był naprawdę... fantastyczny... - powiedziałam.
- Zgodzę się z Tobą w stu procentach Angie...
Wtuliłam się w Jego ramiona, a dwie minuty później zasnęłam... Śniła mi się randka... Wspaniała randka, z moim Ukochanym, z którym czułam się naprawdę dobrze...
----------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj rozdział o niczym :D.
Nie miałam pomysłu na ten rozdział, więc jest taki, a nie inny.

Udanej reszty dnia!
bloggerka

Ps. Kochani, jest taki mały problem, gdyż jutro mam wycieczkę.
Zbiórka jest o 5:45, a powrót ok. 20:30.
Jak uda mi się wstać, to rozdział dodam około piątej,
a jeśli nie, to niestety, ale musicie poczekać do 21 :(.
Tak głupio wyszło, że ta wycieczka wypadła w pół rocznicę bloga! :/

Ale mam dobrą wiadomość:
Jutro rozdział o wiele dłuższy! :)

2 komentarze:

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)