poniedziałek, 3 marca 2014

Sezon 2 - Rozdział 3 - Próba samobójcza

Niedobra Violetta!
Narozrabiała, a teraz Angie się o nią martwi... :(
Ja i Pablo postanowiliśmy, że nie pójdę na urlop macierzyński, bo tak właściwie, to nie mam po co. Na razie zdecydowałam, iż wezmę kilka dni zwykłego urlopu. Czułam się dziwnie z myślą, że Gregorio ma syna. I, że właśnie tym synem jest Diego - ukochany mojej siostrzenicy. Był ciepły dzień, więc postanowiłam wyjść z Martiną na spacer. Stwierdziłam, że najlepszym do tego miejscem będzie nasz ulubiony park. Najładniej wygląda wiosną, gdy cały rozkwita, ale o każdej porze wygląda prześlicznie. Jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Jak na tą porę roku było naprawdę ciepło w związku z czym nie ubierałam, ani siebie, ani Martiny zbyt grubo. Włożyłam malutką do wózeczka i ruszyłyśmy w drogę. Szybko doszłyśmy do centrum.
- To jest nasz park. Ulubiony park. - opowiadałam Martinie. - Tu jest taka bardzo ładna fontanna... Lubimy tutaj przesiadywać... O, a tam jest Violetta.
Była ona całkiem blisko mnie, tylko, że stała za aleją drzew i mogła mnie nie zauważyć. Już miałam do niej krzyknąć "cześć", lecz zobaczyłam, że jest z Leonem. Usłyszałam kawałek ich rozmowy. Nie chciałam ich podsłuchiwać, aczkolwiek, po tym, co usłyszałam, po prostu się nie dało.
- Mimo, iż z nim jesteś, to cieszę się, że chcesz się ze mną spotykać. - powiedział były Violetty.
- Tylko, żeby się nikt o tym nie dowiedział, ok? - zapytała moja siostrzenica.
- Okej, okej... A teraz podejdź tu bliżej i mnie pocałuj.
Nie... Chyba się przesłyszałam... Chciałam podejść bliżej i zobaczyć, czy rzeczywiście to zrobi, lecz raczej każdy domyśli się, jak to się skończyło w moim przypadku. Gdy podchodziłam potknęłam się o wózek. Co prawda, nie upadłam, lecz krzyknęłam z przerażenia, że mogę się zaraz przewrócić.
- Angie?!? - krzyknęła Violetta razem z Leonem.
Zauważyłam, że przerwałam im, zanim ich usta się dotknęły. Może to i lepiej? Może uratowałam Violettę od zdrady? Chociaż coś w to wątpię, bo przecież mogła się już całować z nie swoim chłopakiem parę razy. Może ona i Leon spotykają się potajemnie od miesięcy? Jeśli tak, to na pewno nie byłby to pierwszy ich pocałunek od kiedy Viola jest w związku z Diego.
- Ja tylko przechodziłam obok... - starałam się tłumaczyć.
- Leon, zostaw nas same. Później się spotkamy, dobrze? - zapytała Viola.
- Oczywiście. Zadzwoń. - powiedział i cmoknął dziewczynę w policzek.
- Dobra, Angie... Mów, ile słyszałaś?
- Ja? Ja nic nie słyszałam? Skąd taki pomysł?
- Tak? Nic nie słyszałaś?
- Nie... - skłamałam. - No dobra! Violetta, nie rozumiem, jak ty tak możesz?
- Co jak mogę?
- No nie udawaj głupiej! Jak możesz zdradzać Diego? Przecież on jest dla ciebie taki dobry i opiekuńczy...
- No niby tak, ale ja nadal kocham Leona.
- To chociaż zerwij z Diego i nie rań go!
- Ale ja kocham ich oboju! Tak właściwie, to kocham ich wszystkich, we trzech! Diego, Leona i Tomasa! Problemem jest to, że najbardziej zależy mi, a raczej zależało na Diego!
- Zależało? Coś ci zrobił, że jesteś wobec niego nieuczciwa?
- Nie, ale nie mogę się spotykać z synem Gregoria.
- Przecież to nic strasznego! - dopiero parę chwil później dotarło do mnie, co ona tak właściwie powiedziała. - Zaraz, chwila... Skąd ty wiesz, że Diego jest synem Gregoria?
- Sam mi powiedział.
W duchu mi ulżyło. Bałam się, że to ja kiedyś, podczas rozmowy jej wypaplałam, ale na całe szczęście nie. Musiałam się dowiedzieć, jak najwięcej szczegółów, bo przecież tak nie może być...
- I co w tym złego? Może i jest synem... - zastanawiałam się, jak mogę określić tego złośliwego nauczyciela tańca. - Synem nie najsympatyczniejszego człowieka, ale to nie znaczy, że on zaraz musi taki być...
- Nie o to chodzi. On mnie tym do siebie zniechęca... To tak, jakbym się całowała z młodszym...
- Nie! - przerwałam jej. - Nawet tego nie kończ! Nie pamiętasz akcji z ojcem Pabla? Namieszał mu w życiu, wyjechał i po dwudziestu latach wrócił. Chamskie zachowanie, prawda? Nie znosiłam na początku jego ojca, ale co? Pablo mnie jakoś nie zniechęcał.
- No tak, ale później się pogodziliście i bla, bla, bla...
- Ale ty nie możesz tak robić. Nie rozumiesz?
- Ale niby dlaczego?
- Bo ty go ranisz!
- Przecież on się o tym nie dowie...
- Violetta, prędzej, czy później wszystko wyjdzie na jaw.
- No, ale ty mu chyba nie powiesz? Mogę ci ufać?
I tu miałam wielki problem. Jednocześnie musiałam jej to obiecać, bo w końcu jest moją siostrzenicą, ale z drugiej strony bardzo lubiłam Diego i nie chciałam, żeby cierpiał... Ale przecież musiałam w końcu się zdecydować.
- Ych... - warknęłam pod nosem. - No dobrze... Tylko chcę, żebyś wiedziała, że to co robisz, jest bardzo złe.
- Eee... Spoko, Angie. Wszystko będzie okej. - uśmiechnęła się. - A teraz muszę iść i umówić się z Leonem. - odeszła.
Jeszcze chwilę stałam bez ruchu w szoku. Nie mogłam w to uwierzyć... Moja siostrzenica? Moja siostrzenica nie wiedząca nic o życiu zaczęła zdradzać chłopaka, w którym była nieubłaganie zakochana? Nie, to przecież nie możliwe... Nagle z moich rozmyśleń wybudziła mnie Martina, bo zaczęła płakać. Nakarmiłam ją i ruszyłyśmy w stronę domu. Akurat, gdy doszłyśmy Pablo już wrócił z pracy. Pomyślałam, że z kim, jak nie z Nim mogę o tym porozmawiać.
- Pablo, stało się dzisiaj coś bardzo złego...
- Angie, czy to jest aż takie poważne? Bo po twoim tonie mówienia i po minie wnioskuję, że tak.
- No, niestety... Mam problem z Violettą.
- Jeśli będę umiał, to ci pomogę. No już. Opowiadaj.
- No więc... - nagle zadzwonił mi telefon. - Przepraszam cię. - zerknęłam na ekran. - Violetta dzwoni. Odbiorę. - kliknęłam zieloną słuchawkę. - Halo?
- Angie! - po głosie rozpoznałam, że to wcale nie była Violetta, tylko Francesca. - Angie, pomóż!
- Francesca? Co się dzieje?
- Violetta! Z nią jest nie dobrze! A nawet bardzo źle!
- Gdzie jesteście co? Już do was biegnę...
- W Studio, w damskiej łazience! Przychodź szybko!
- Okej. Już biegnę. - rozłączyłam się.
- Co się dzieje? - zapytał Pablo.
- Coś z Violettą. To chyba ma związek z tym, o czym chciałam ci powiedzieć, ale muszę iść i do szybko do Studia. - powiedziałam zakładając buty. - Idziesz ze mną?
- No, chciałbym, ale co z Martiną? - i w tej oto właśnie chwili w drzwiach stanął German.
- Witajcie! - powiedział mój szwagier. - Dokąd się tak śpieszysz, Angie?
- Musimy pilnie wyjść z Pablem. - nie chciałam mu nic mówić. - Zajmiesz się przez tą chwilę naszą córką? Proszę...
- Dobrze, dobrze...
- Dzięki! - pocałowałam go w policzek, następnie razem z Pablem pobiegliśmy migiem do Studia.
Wbiegłam do niego jak szalona. Rzuciłam się w stronę damskiej ubikacji. Wbiegłam za drzwi, lecz Pablo się przed nimi zatrzymał.
- Ja chyba... nie powinienem... - powiedział.
- No chodźże... - wciągnęłam Go do środka.
Zobaczyłyśmy Franczeskę i Camille. Obie stały przy jednej, z kabin i patrzyły się w nią niedowierzanie. Widziałam w ich oczach łzy i smutek. Ewidentnie stało się coś naprawdę poważnego. Podbiegłam do nich i już wiedziałam, o co chodzi. Wewnątrz siedziała Violetta. Jej rzeczy były dookoła porozrzucane, a w ręku trzymała scyzoryk. Przyłożyła go sobie do nadgarstka.
- Poco sprowadziłyście tutaj Angie?!? - mówiła przez łzy, ale jednocześnie krzyczała. - To jest tylko moja sprawa! Ja sobie z nią sama poradzę!
- Violu, uspokój się... - chciałam zrobić krok do przodu, lecz ona zagroziła, że jeśli się zbliżę ona zacznie się ciąć.
- To przez Diego? - zapytała przyjaciółka mojej siostrzenicy.
- Nie! To przeze mnie! Jestem beznadziejna! Skrzywdziłam Diego! - w tej chwili mój mąż wybiegł z toalety. - Miałaś rację, Angie! Jestem idiotką! Myślałam tylko o sobie, ale nie pomyślałam o jego uczuciach! Jestem egoistką! - scyzorykiem dotykała swojego najwrażliwszego miejsca na ręce. Jeden nieostrożny ruch i mogłaby się stać tragedia. - Dopiero teraz to zrozumiałam! Dopiero teraz, zrozumiałam, jak bardzo go kocham i jak bardzo mi na nim zależy! - już miało się stać najgorsze, gdy nagle do łazienki wbiegł Pablo z ukochanym Violi.
- Violetta! - krzyknął syn Gregoria. - Nie rób tego. Nie warto. Naprawdę.
- Ale ja cię skrzywdziłam...
- Ja się naprawdę nie gniewam... Nie jestem na ciebie zły... Jesteś dla mnie bardzo ważna i jeśli to zrobisz, to już nigdy nie będę szczęśliwy... - chłopak zaczął do niej powoli podchodzić. - Odłóż to... - podszedł do niej i złapał scyzoryk.
Gdy dziewczyna puściła go z mocnego uścisku, on jej zabrał go z ręki i odłożył na bok. Pomógł jej wstać i przytulił ją bardzo mocno. Tak bardzo, że ja jej pozazdrościłam i kazałam swojemu mężowi, aby mnie też tak przytulił. Wzruszyłam się. To było, jak scena z filmu, lecz to niestety (a może stety) działo się naprawdę.
- Przepraszam... - powiedziała Viola.
- Kocham cię. I nic tego nie zmieni... - odparł Diego.
Ludziom się wydaje, że romanse nastolatków to nie mogą być jakieś poważne związki, a tu proszę... Co się okazuje? Życie potrafi jednak zaskakiwać...
----------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj rozdział trochę psychopatyczny i trochę romantyczny :).
Diegoletta - kocham całym serduchem, jak Pangie <3.


Pozdrawiam
bloggerka

5 komentarzy:

  1. Maaatko po zdjęciu Leona już myślałam że Leonetta ;c
    Ale na szczęście nie!!! ;3
    Kocham cię za ro, biedna Viola, i Angie, no i DIEGO!!! ;)
    PS * z Martiną ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak mnie natchnęło na taki dziwny rozdział :D.

      Co do PS:
      Też tak mi się wydawało, ale jak pisałam z Martiną podkreślało mi się na czerwono, dlatego pisałam końcówkę "om", ale teraz będę wiedziała, że tak jest dobrze. Dzięki :).

      Usuń
    2. Przecież każdy czasem się może machnąć, mi się nie tłumacz :D

      Usuń
  2. Super rozdział *-*
    NEXT! :)
    PS Wybacz, że dopiero teraz komentuję, ale wczoraj przeczytałam ten rozdział na tablecie i nie miałam jak skomentować XD

    OdpowiedzUsuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)