Ten rozdział chcę zadedykować
pewnej bardzo ważnej osobie.
Ona wie, że chodzi właśnie o nią <3
W tej chwili podszedł do nas pewien mężczyzna...Ona wie, że chodzi właśnie o nią <3
- Przepraszam, mogę o coś zapytać?
- Tak, proszę. - odpowiedziałam.
- Wiedzą może państwo, gdzie jest Studio 21?
- Tak. Pójdzie pan tu prosto i na drugim skrzyżowaniu skręci pan w prawo. Tam zobaczy pan bar "Resto Band" i zaraz koło niego będzie Studio. - wytłumaczył Pablo.
- Dziękuję. - odparł mężczyzna i odszedł.
- Wydaje mi się, że znam tego gościa... - powiedział mój narzeczony.
- Możliwe, że go tu gdzieś widziałeś... - powiedziałam, następnie dodając. - Pablo...
- Co, żeś znowu zbroiła?
- Nic! - odpowiedziałam. - Po prostu Cię kocham.
- Ja Cię też.
- Wiesz co? Cieszę się, że jesteś i, że Cię mam. Cieszę się każdym dniem z Tobą. Jestem szczęśliwa, gdy budzę się codziennie rano i widzę Cię obok, a jeśli Cie nie ma przy mnie, to jesteś na dole, jak zwykle uśmiechnięty robisz kawę, przed chwilą wstałeś... Widok Ciebie zaspanego i zapach porannej kawy to coś wspaniałego. Cieszę się każdym dniem z Tobą...
- Angie, ja... Wzruszyłem się... - przytuliłam Go.
- Chodźmy do domu. - zaproponowałam.
Spełniliśmy moją prośbę. Gdy doszliśmy Pablo zaproponował mi pieczeń.
- Nie, dzięki. Jestem jeszcze pełna po obiedzie w Resto.
- To może chociaż kawałeczek? Proszę, spróbuj...
- Przez Ciebie utyję.
- Nie, nie utyjesz.
- Na pewno?
- Na pewno. Przysięgam.
- No to daj... Tylko kawałek!
- Dobrze, dobrze. - zniknął w kuchni.
Następnie wrócił z dwoma talerzykami na których, były kwadratowe kawałki pieczeni i widelce. Wzięłam pierwszy kęs...
- Wyśmienite!
- Bardzo dziękuję.
W tej chwili zadzwonił telefon Pabla.
- Muszę odebrać. To ze Studio.
- Okej. Odbieraj.
- Halo? Tak, Antonio... Teraz? No, dobrze... Już idę... Do usłyszenia.
- Co się dzieje? - zapytałam.
- Ktoś przyszedł do Studio i pytał się o mnie. Podobno przyjechał tutaj, aż z Włoch... Muszę iść...
- Może pójdę z Tobą?
- Chce Ci się?
- Z Tobą zawsze.
- No, to chodźmy.
Szliśmy do szkoły w miarę szybko. Po pięciu minutach dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy do pokoju dyrektora - Pabla. Stał w nim Beto, Gregorio, Antonio i ten facet, co pytał nas o drogę...
- To jest Pablo Galindo. Dyrektor Studia 21. - przedstawił Pabla, Antonio.
- Witam. - mój Ukochany podał mu rękę. - My się chyba już spotkaliśmy.
- Tak... synu.
- Przepraszam, że co? - też nie dowierzałam w to co usłyszałam. - Antonio... Gregorio... Beto... możecie wyjść?
- Oczywiście. Chodźmy. - odpowiedział właściciel szkoły.
- Już idziemy. Do widzenia Pablo i panie... - zaczął nauczyciel tańca.
- Galindo. - powiedział mężczyzna.
- I panie Galindo. Żegnaj Enżi e Enżi*.
Gregorio pożegnał się i wyszli.
- Czy ja dobrze usłyszałem? Synu? - zaczął Pablo.
- Tak, Pablo. To ja, Twój ojciec, Michael Galindo.
- Ja nie mam ojca. Mnie wychowywał ojczym.
- Tak? To gdzie on jest?
- Zmarł sześć lat temu. Razem z matką zginęli w wypadku. Gdybyś się mną chociaż trochę interesował, to byś wiedział.
- No, też jestem. Będę się Tobą opiekował.
- Wiesz? Jesteś bezczelny! Ja już niedługo kończę 30 lat!
- Wiem. Za miesiąc, dwa tygodnie i trzy dni.
- Zostawiłeś mnie i mamę, żeby robić karierę i co!?! Nie udało się? No widzisz... Nie masz nic! Na skraju bankructwa przypominasz sobie o swoim synu, któremu się jednak udało! Zawsze mi powtarzałeś, żebym nie próbował, bo mi się nie uda! I co? Spróbowałem i nie żałuję! Pracuję w prestiżowej szkole, jako dyrektor! Jako nastolatek byłem mistrzem tańca w Argentynie, zdobyłem ten tytuł trzy razy pod rząd! A co z tą twoją karierą?!? Miało być tak o tobie głośno i co? Nic! Cisza! Ty teraz nie masz nic. Nie masz domu, rodziny, kariery i pieniędzy, a ja mam to wszystko! Mam pracę, którą uwielbiam, mam wspaniały dom, cudowną narzeczoną i najlepszych przyjaciół. - zamilknął na chwilę. - Nie mam ochoty na dalszą rozmowę. Angie, chodźmy już do domu. Ja już skończyłem.
Ja i mój narzeczony wyszliśmy z pokoju. Przyznam, że bałam się odezwać. Był bardzo zdenerwowany. Jednak, jak zwykle, był dla mnie miły i łagodny.
- Co jest? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
- Nie, nic... Myślałam, że jesteś zdenerwowany. Taką przemowę przed chwilą dałeś, że...
- A tam... Musiałem mu coś powiedzieć.
- Dlaczego byłeś taki agresywny? Przecież to Twój ojciec.
- No, niby tak, ale tylko w papierach... Łączy mnie z nim tylko wspólne nazwisko. Zostawił mnie i moją mamę, gdy miałem zaledwie 10 lat... Zrujnował moje marzenia... Twierdził, że robi to dla naszego dobra... Lecz ja wiem, że poszedł za kasą i dziewczynami... Oszukał nas...
- Nie musisz kończyć. Wiem, że ciężko Ci o tym mówić.
- Dzięki, Angie. Ty zawsze wiesz, co czuję. Potrafisz mnie zrozumieć i pocieszyć... Ty zawsze, ale to zawsze mnie rozumiesz...
Pocałował mnie w policzek. Zarumieniłam się. On jest bardzo wrażliwy... Wróciliśmy do domu i położyliśmy się spać.
Następnego dnia, nie zastałam mojego Ukochanego przy mnie w łóżku. Zeszłam na dół, lekko przestraszona. Usłyszałam jakieś odgłosy dobiegające z kuchni, lecz nie miałam się czego bać. Całe szczęście to był tylko Pablo...
- O, już wstałaś? Chcesz kawy? - zapytał.
- Tak. Bardzo chętnie.
Usiadłam przy stole, lecz chwilkę później rozległ się dzwonek do drzwi.
- Otworzę. - odparłam.
Wstałam od stołu i otworzyłam drzwi.
- Kto to? - zapytał mój narzeczony.
- To...
----------------------------------------------------------------------------------
Kto mógł stać w drzwiach? - Już jutro odpowiedź na to pytanie!
* - tak Gregorio przezywa Angie w serialu :D
Wiecie, że dzisiaj w Australii i Nowej Zelandii zaczęła się ''Violetta''?
I nie chodzi mi o 2 sezon, tylko o 1.
U nas się zacznie za 3 dni nowy sezon, a oni dopiero zaczynają oglądać najpopularniejszy serial :)
Miłego weekendu!
bloggerka
Jeny nie wiedziałam że ktoś mógłby być tak niedobry dla Pabla...a jednak i to jego własny ojciec. W sumie dobrze że mu to wygarnal, niech nikt nie waży się tak pomiatac Pablem i jego rodzina! Z niecierpliwością czekam na nexta!!! Kocham twoje opowiadania i chyba bym bez nich nie wytrzymała ;*
OdpowiedzUsuńTen rozdział napisałam w wakacje,
Usuńgdy umarł biologiczny ojciec mojego taty.
Dlatego też jest taki, no trochę... inny (?).
A wracając do komentarza:
Bardzo mi miło i dziękuję :))