Hehe... Co ich dzisiaj czeka?
Dowiecie się czytając rozdział!
Zapraszam! ;)
Smacznie sobie spałam... Spodziewałam się, że obudzę się dzisiaj sama z siebie... Nagle poczułam dotyk na plecach i usłyszałam, jak mój mąż mówi moje imię... Później zaczął coraz głośniej i głośniej. Na koniec zastraszył mnie, że jeśli nie wstanę, to On obleje mnie wiadrem zimnej wody, tak na rozbudzenie.- Która jest godzina? - zapytałam.
- 5:45.
- To dlaczego tak wcześnie mnie obudziłeś?
- Bo mam dla Ciebie niespodziankę.
- Niespodziankę? A nie może ona zaczekać aż się wyśpię?
- Nie. Wtedy już na nią nie zdążymy.
- Ależ Pablo...
- Angie chodź. - złapał mnie za rękę. - W samochodzie sobie odeśpisz...
W samochodzie? Od kiedy? My zawsze praktycznie chodziliśmy wszędzie na nogach... Czyli to naprawdę musiała być jakaś wyjątkowa niespodzianka... Wolno wstawałam z łóżka i można powiedzieć, że wręcz się ślimaczyłam. Gdy w końcu udało mi się odnaleźć ubrania, ruszyłam do łazienki i przebrałam się. Wychodząc z niej mój mąż złapał mnie za rękę i zaciągnął na dół, do auta.
Starałam się po drodze zasnąć, lecz nie mogłam. Całą drogę zżerała mnie ciekawość, dokąd jedziemy... A nawet, gdy już prawie zasypiałam, coś zawsze musiało zatrząść samochodem i od razu się rozbudzałam. Pablo sądził, że spałam. A dobrze... Mógł tak sobie sądzić... Przynajmniej miałam chwilę spokoju... Droga niebywale mi się wydłużała... Gdy nareszcie udało mi się przysnąć, mój mąż zaczął mnie budzić.
- Angie... Angie... Jesteśmy na miejscu...
Jednak nie byliśmy. Musieliśmy iść jeszcze parę dobrych kilometrów do tego całego miejsca na pieszo... Byłam padnięta. Każdy z nas coś musiał nieść. Mnie się akurat trafił kosz piknikowy, oraz kocyk. Gdy po trzydziestu minutach dotarliśmy, myślałam, że zaraz zejdę z tego świata... Nagle podniosłam wzrok do góry i ujrzałam...
- Łał... Jak tutaj jest pięknie...
- A nie mówiłem? Opłacało się wstać o szóstej rano.
- No... - od razu przypłynęło do mnie więcej energii. - Gdzie się rozstawiamy?
Gdy tylko rozstawiliśmy swoje tobołki, chciałam zachęcić Pabla do robienia czegoś, lecz On, jak z resztą zwykle, złapał lenia.
- Gramy w siatkę?
- A nie możemy się trochę poopalać?
- Znowu chcesz się uwalić na plaży i tak sobie leżeć, tak? Mamy taki piękny, słoneczny dzień, a ty chcesz się opalać? Nie wiem, czy wiesz, ale grając w siatkówkę także się opalisz.
- Ja mam lepszy pomysł... - objął mnie w pasie i weszliśmy razem do morza.
Bawiliśmy się razem świetnie. Pływaliśmy, graliśmy w piłkę... Mój mąż nareszcie był aktywny fizycznie... Było bardzo fajnie, ale dookoła było mnóstwo ludzi... Gdy się ściemniło, wszyscy sobie nareszcie poszli. Zostały tylko pojedyncze osoby... Była już godzina 19:30. Słońce już prawie zaszło... Siedzieliśmy z Pablem na kocu i odpoczywaliśmy... Pod pretekstem ziewnięcia, objął mnie ręką. Wtuliłam się bardziej w Jego ramię... Był taki ciepły... Słońce tak pięknie wyglądało... Nagle z naszego koszyka piknikowego wyjął butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki. Wlał do nich napój i podał mi jeden. Ponownie wtuliłam się w Jego ramię i oboje piliśmy wino... Było tak romantycznie...
- Pablo...
- Tak, Najdroższa?
- Co do tej sprawy z Agatą to...
- Nie. Mieliśmy o tym nie mówić.
- Pablo, ale posłuchaj mnie.
- Nie, Angie.
- Pablo! Ja wierzę, że to nie Ty! - krzyknęłam. Nagle mój mąż ucichł. - Gdybyś to był Ty, to nie byłbyś tutaj, teraz ze mną, tylko robił byś sobie co chcesz i kiedy chcesz. Nie wierzę, że byłam taka głupia i dałam się w to wrobić...
- Czyli sugerujesz, że to Aga kłamała?
- Też nie... Nie wiem jaka jest prawa. Najgorsze jest to, że oboju wam ufałam, a teraz ktoś mnie okłamał... I wątpię, żebyś to był Ty, tak więc... To raczej była ona...
- Przykro mi, Angie...
- Dlaczego?
- Bo wychodzi na to, że się z nią pomyliłaś... - powiedział. - Dobra, już. Nie mówmy o tym... Cieszmy się chwilą. - powiedział. - Za nas. - podniósł kieliszek do góry.
- Za nas... - odpowiedziałam.
Wypiliśmy całą zawartość, gdyż nie dużo na dnie zostało. Odłożyłam kieliszek, na piasek, obok i bardziej się w Niego wtuliłam. Podniosłam głowę w górę i spojrzałam Mu się w oczy...
- Kocham Cię... - powiedział i zaczął zbliżać swoje usta do moich.
- Ja Ciebie też... - nasze usta złączyły się w jednym, długim pocałunku...
No i mam nadzieję, że się podobało! ;)
Przepraszam, że krótkie, ale mam jechać do babci spać,
a mój tata, jak zwykle się niecierpliwi :P.
Nie pojawi się także dzisiaj spoiler. Przepraszam!
Miłej nocy!
bloggerka
Nie martw się, ja też mam problem z krótkimi rozdziałami. ;) Ciekawe co tam się działo później, tak ładnie się zaczęło. :) Bardzo ładne i romantyczne. <3
OdpowiedzUsuńTo chyba zawsze tak jest...
UsuńPiszesz rozdział na kartce czy w zeszycie i od groma miejsca masz zajęte,
a gdy przepiszesz na bloggera, to taki krótki :/.
Dzięki ;).