niedziela, 27 kwietnia 2014

Sezon 2 - Rozdział 56 - Wróciliśmy, ale ktoś musi wyjechać...

Angie i Pablo wracają do Buenos Aires!
Tam czeka na nich niespodzianka...
Co to jest?
Dowiecie się czytając rozdział! ;)
Nasz czas w Madrycie niestety dobiegł końca... Gdy wróciliśmy do hotelu, po tym incydencie na plaży, następnego dnia musieliśmy już wracać... Niestety... Tak dobrze się tam bawiłam... Gdy uświadomiłam sobie to, byłam przerażona. Zaraz wrócą wszystkie problemy, kłopoty... Trzeba będzie dowiedzieć się, o co chodziło z tym rzekomym gwałtem Agi, będę musiała iść do lekarza... Wróciła do mnie codzienna panika, której tak bardzo nie lubiłam... Gdy dolecieliśmy, wsiedliśmy w taksówkę, która zawiozła nas jeszcze po drodze do przychodni, abym zapisała się do lekarza. Zeszło mi tam szybko. Zostałam umówiona na za dwa dni. Nie wiem czy to dość szybko, czy nie, ale najważniejsze, że się zapisałam. Gdy ja weszłam do budynku, Pablo został w samochodzie, aby kierowca zaczekał. Kiedy wróciłam, pojechaliśmy prosto do domu.


- Hejka! Już wróciliśmy! - powiedziałam wchodząc przez drzwi.
- Ooo, jak miło Was widzieć. Martina za Wami bardzo tęskniła. - w progu powitała nas moja przyjaciółka.
Chciałam się do niej przytulic, lecz nagle z tego samego pokoju co ona, wyszedł brat mojego męża. Włosy miał w nieładzie, a na dodatek koszulę koślawo zapiętą. Dopiero wtedy do mnie dotarło, że zrewanżowałam się jej za tamto, wtedy...
- Mamy wyczucie czasu... - powiedziałam do Pabla.
Mój mąż spojrzał się na mnie ze zdziwioną miną. Oczami wskazałam Edwarda. Już zrozumiał o co mi chodziło, przez co reszta także załapała...
- Aaa... - powiedział. - Co racja, to racja.
- Oj, już nie przesadzajcie. - powiedziała Agata. - Mamy remis i na tym zakończmy. Co Wy na to? - zaproponowała.
- Okej... - odpowiedziałam.
Weszłam do kuchni i wstawiłam wodę na kawę, dla mnie i Agi. Pablo i Edward wnieśli nasze walizki na górę i rozpakowywali nas. Gdy zrobiłam nam już picie, usiadłyśmy przy stole i zaczęłyśmy gadać.
- Angie, pewnie było Wam tam we dwójkę cudownie...
- Tak. Nawet nie wiesz jak bardzo, ale muszę w końcu z tobą na poważnie pogadać o Pablu...
"Angie... Musisz pamiętać, co Pablo zrobił dla Ciebie... Nigdy nie zrobił by czegoś aż tak okropnego, żeby cię skrzywdzić... Ty mu wierzysz..." - powtarzałam sobie w myślach.
- Poczekaj, pierw ja Ci powiem coś ważniejszego...
- O kurde... - powiedziałam. - Zaczyna się robić poważnie...
- Nie, spokojnie. Wyluzuj się. To nic strasznego. - odparła. - Nie wiem, czy wiesz, ale ja jutro już stąd wyjeżdżam.
- Co, ale... Jak to? Dlaczego?
- Skończył mi się już urlop i muszę wracać...
- No tak, ale... Sądziłam, że skoro masz tutaj nas... Mnie, Pabla, Edwarda, Martinę... Myślałam, że tutaj zostaniesz...
- Bardzo bym chciała, lecz wiesz, że muszę.
- No tak, ale przecież Martina to też dziecko. Mogłabyś się nią zajmować, jak w przedszkolu, kiedy my będziemy chodzić do pracy...
- Angie, właśnie tutaj o to mi chodzi. Dlatego właśnie uciekłam do Rzymu... Chciałam znaleźć prawdziwą pracę... Mówiłam, a raczej pisałam Ci w liście, że zostawiłam swoją siostrę samą, z dzieckiem, na dodatek na studiach... Muszę wracać do domu...
- Aga, nie rozumiesz, że to jest twój dom? Tutaj masz chłopaka, najbliższych...
- Tak, ale to wszystko to Wasze życie... Ja mam swoje w Rzymie...
Nagle mnie olśniło...
- A jakbyś wcale tam nie wracała i nie kontaktowałabyś się z nikim, tak jakbyś umarła?
- Angie, żartujesz sobie? Przecież policja zaczęłaby mnie szukać.
- No wiem... Musiałam to palnąć, bo nie chcę, żebyś wyjeżdżała... Co będzie z Edwardem? Związek na odległość?
- Będziemy do siebie dzwonić, odwiedzać się, pisać...
- A on tak w ogóle wie, że jutro wyjeżdżasz?
- No, można tak powiedzieć...
- "Można tak powiedzieć...". Co to znaczy?
- On sądzi, że wyjeżdżam tam tylko po swoje rzeczy i po paru dniach, tygodniach wrócę tutaj z nimi już na zawsze...
- Wiesz, że musisz mu powiedzieć prawdę?
- No wiem... Ale okropnie się tego boję... Bardzo go kocham i boję się, że szybko go przez to stracę...
- Och, kochana... - usiadłam obok niej i ją przytuliłam.
Nie chciałam jej już zamęczać problemem jej i Pabla, oraz ciążą, w której mogę być, lub nie być... Miała już wystarczająco duży problem. Nie dziwię się jej, że bała się o to, jak zareaguje Edward, bo przecież w końcu miała nadzieję, że to będzie jej pierwszy, taki prawdziwy związek... Że zbuduje z nim chociaż trochę dłuższy kawałek swojej przyszłości... A barat mojego męża mógł różnie zareagować... Też się zaczęłam stresować tą sprawą...

I skończyło się rumakowanie!
(Taa... Uwielbiam Osła ze Shreka ;D)
Wrócili i znowu czeka ich masa problemów.
Znowu rozdział późno... Przepraszam, ale nie mogę się ostatnio wyrobić...
Dosłownie nigdzie... Wszędzie brakuje mi czasu. :/
Jak na mój gust, to doba powinna mieć co najmniej 34 godziny i byłoby git! :P
Mam do Was parę spraw, ale pojawią się one w osobnym poście,
tak więc zaglądnijcie tutaj za niedługo! ;)

Całusy! :*
bloggerka

Ps. Zachowanie Leona i Tomasa - bezcenne :P. - TUTAJ <3
Ps.2. Cztery lata temu miałam takiego fioła na punkcie dzisiejszej "Piosenki na dzisiaj",
że by się Wam to w głowach nie pomieściło :P.

2 komentarze:

  1. Wróóciłam :D (wiem pewnie nie zauważyłaś, że mnie nie ma xd) Otóż byłam na wyjeździe z drużyną. Nie ważne. Co do rozdziału - Aga wyjeżdża, oh, co za szkoda... *sarkazm* XD
    Czekam na next :3
    PS. Ja wczoraj o tej godzinie co ty dodałaś rozdział musiałam być na czuwaniu, które trwało do prawie 3 x.x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że byłaś na wyjeździe.
      Pewnie nie wiesz o tym, że zaglądałam na Twojego bloga ;D.

      Co do PS:
      Współczuję... Ja nie spałam do ok. 4,
      ale przynajmniej ja leżałam sobie w cieplutkim łóżeczku ;).

      Usuń

Rozdział się podobał? Skomentuj!
Może to właśnie dzięki Tobie powstanie next? :)